„Ulica Sezamkowa” dla dorosłych?

Absolutnie popieram główną tezę artykułu Sławomira S. Sikory („Wykształceni są bogatsi”, „Rz”, 27.05.09), że należy rozwijać powszechną edukację ekonomiczną w Polsce. Uważam jednak, że cel tak sformułowany jest za ogólny, a wątpliwości, np. przy formułowaniu planu działań, jest sporo

Publikacja: 16.06.2009 01:49

Wydawać by się mogło, że kto już ma cenzus naukowy w tym obszarze, ma patent na robienie interesów i dużych pieniędzy. To mit. Przed niespełna dziesięciu laty dwaj nobliści w ekonomii doprowadzili do plajty Long Term Capital Management z miliardowymi stratami. Fundusz opierał się na wykorzystaniu modeli, za które dostali Nagrodę Nobla.

Inny stereotyp: wiedza ekonomiczna zabezpiecza przed nieudanymi inwestycjami. Czyli plajty omijają magistrów ekonomii i wyżej. Nie ma takiej korelacji. Chyba że przyjąć, iż wykształceni ekonomiści rzadziej podejmują działalność gospodarczą, dlatego też rzadziej plajtują.

Trudno określić sensowne minimum powszechnego kanonu wiedzy ekonomicznej. Najczęściej używa się tu haseł typu: żeby ludzie nie dali się nabierać różnym hochsztaplerom czy nie ulegali magii reklamy. Nie lekceważę takich inspiracji. Ale nie sposób ustalić listy wszystkich potencjalnych pułapek. Innym hasłem może być: sprawmy, by ludzie czytali i rozumieli to, co jest pisane w różnych umowach drobnym drukiem. Przy czym nie chodzi o zakup szkła powiększającego. Drobnym drukiem jest pisana najczęściej najbardziej skomplikowana materia prawno-ekonomiczna takich umów.

I to jest problem, bo misja niesienia kaganka oświaty ekonomicznej jest w części konkretnie określonym zadaniem instytucji państwowych typu Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Odwołując się do bolesnego doświadczenia ostatnich miesięcy, można zadać pytanie: czy UOKiK w okresie ostatniego boomu nie mógł wymusić na funduszach inwestycyjnych, by rzetelnie informowały klientów o ryzyku takich inwestycji? Podkreślam „rzetelnie”, bo wtedy jest to kawałek edukacji ekonomicznej.

Program, który postuluję, mógłby mieć trzy części:

1. Sformułowanie hasła-zadania. Nauczmy wszystkich Polaków obliczania procentu. W każdej postaci. I do tego nawiązuje tytuł. „Ulica Sezamkowa” to najstarszy telewizyjny program edukacyjny, w tym ekonomiczny, dla... dzieci.

2. Społeczna kontrola nad „edukacyjną” częścią działań instytucji państwowych, które w sztuczno-biurokratyczny sposób mają zapisaną misję edukacyjną.

3. Skierowanie fundacyjnych pieniędzy na wyławianie i rozwój talentów w naukach ekonomicznych.

[i]Autor jest prezesem BRE Leasing[/i]

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców
Opinie Ekonomiczne
Umowa koalicyjna w Niemczech to pomostowy kontrakt społeczny
Opinie Ekonomiczne
Donald Tusk kontra globalizacja – kampanijny chwyt czy nowy kierunek?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0