Przyjemność zakupów na targu

We Francji każda dzielnica ma targ. Raz w tygodniu są zamykane ulice, rozstawiane stragany i trwa handel przez cały dzień

Publikacja: 14.08.2009 04:21

Robert Makłowicz, krytyk kulinarny i podróżnik

Robert Makłowicz, krytyk kulinarny i podróżnik

Foto: Fotorzepa, Łukasz Trzciński ŁT Łukasz Trzciński

[b]Rz: Z raportu Komisji Europejskiej wynika, że wśród wszystkich narodów Unii największymi zwolennikami kupowania na bazarach są Polacy. Najbardziej zachwalają owoce i warzywa. Czy pan także kupuje na bazarach? [/b]

Robert Makłowicz: Na bazarach nie kupuję, bo w Krakowie nie ma bazarów. To określenie warszawskie. My na takie miejsce mówimy targ. Jest taki targ na Kleparzu w Krakowie, gdzie zawsze kupuję żywność. To jest plac targowy, na który przyjeżdżają panie z gór i sprzedają bryndzę, można kupić wiejską kurę, domową śmietanę, masło. Są też budki z mięsem, gdzie mogę sobie zamówić to, co chcę.

[b]Gdzie na świecie są najlepsze, godne polecenia bazary... targi?[/b]

To jest sposób sprzedaży znany na całym świecie. We Francji każda dzielnica ma targ. Raz w tygodniu są zamykane ulice, rozstawiane stragany i trwa handel przez cały dzień. Prawie wszędzie w Europie można coś takiego spotkać. W Hiszpanii czy w Portugalii każde miasto ma swoje targi, czasami są one nawet piętrowe, dodatkowo w stylu secesyjnym. Są tam całe sektory z rybami, owocami morza, jarzynami. Także w Budapeszcie jest wielki targ i to w samym centrum.

[b]Czy nasze targi, bazary różnią się czymś od tych europejskich?[/b]

W Polsce najbardziej przyciągające są targi staroci (tak zwane pchle targi) oraz targi spożywcze. Niestety u nas takie miejsca często wyglądają ohydnie. Nie chcę się przyczepiać, ale nie kupiłbym tam majtek, skarpetek czy kosmetyków. To oczywiście nie oznacza, że jakość sprzedawanych towarów jest zła, ale niestety wygląd straganów nie jest zachęcający. Targ w Krakowie został uporządkowany i jest częściowo zadaszony. Tam się bardzo przyjemne robi zakupy, ale w Warszawie na bazarze przy hali Banacha jest po prostu strasznie.

[b]Czym różni się kupowanie na bazarach od zakupów w sklepie?[/b]

W Turcji na przykład na targach nie wyznacza się cen, a jeśli jest podana cena i ktoś się na nią zgodzi, to uchodzi za naiwnego, bo jest ona dwa razy wyższa właśnie po to, żeby mogło dojść do tej słynnej orientalnej procedury targowania się. Targi na świecie są czasem tak słynne, że piszą o nich przewodniki turystyczne, a goście zagraniczni jeżdżą je zwiedzać. A kto by zaprowadził turystę do supermarketu? Jeśli regularnie odwiedza się targ, to zna się sprzedawców, wiadomo, od kogo się kupuje, i można towar zamówić. Daje to swoisty koloryt kupowania, którego nie ma w supermarkecie, gdzie jest się bezimiennym klientem śledzonym przez kamery.

[i]—rozmawiała Matylda Młocka[/i]

[b]Rz: Z raportu Komisji Europejskiej wynika, że wśród wszystkich narodów Unii największymi zwolennikami kupowania na bazarach są Polacy. Najbardziej zachwalają owoce i warzywa. Czy pan także kupuje na bazarach? [/b]

Robert Makłowicz: Na bazarach nie kupuję, bo w Krakowie nie ma bazarów. To określenie warszawskie. My na takie miejsce mówimy targ. Jest taki targ na Kleparzu w Krakowie, gdzie zawsze kupuję żywność. To jest plac targowy, na który przyjeżdżają panie z gór i sprzedają bryndzę, można kupić wiejską kurę, domową śmietanę, masło. Są też budki z mięsem, gdzie mogę sobie zamówić to, co chcę.

Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej