Zdenek Bakala urodził się 49 lat temu na Śląsku Cieszyńskim, w położonej zaledwie 5 km od granicy z Polską Opawie. Już jako dziecko przeprowadził się do Brna, gdzie chodził do technikum włókienniczego.
Miał jednak większe ambicje. Chciał się dalej uczyć i dlatego niedługo po 19. urodzinach spakował się i wyjechał do USA. Podobno na podbój Ameryki wyruszył, mając w kieszeni zaledwie 50 dol. – najwyraźniej mają to w zwyczaju wszyscy, których później „Forbes” umieszcza na liście najbogatszych ludzi świata. Dziś na tej liście Bakala jest 828. W Czechach natomiast jest numerem 2, za inwestorem Petrem Kellnerem.
Początki emigracji nie były łatwe. Przyszły multimilioner był początkowo pomywaczem, potem kelnerem we francuskiej restauracji. W końcu osiągnął wymarzony cel i dostał się na University of California w Berkeley. Studia z mikroekonomii i bankowości ukończył w 1986 r., a trzy lata później zdobył tytuł MBA w Dartmouth College.
Bakala lubi mawiać, że pierwszy milion zdobył zaraz po studiach. Po chwili dodaje, że chodziło o milion koron, czyli wtedy ok. 35 tys. dol., a takie pieniądze zarabia w Ameryce każdy absolwent ekonomii. W Stanach Bakala znalazł zatrudnienie w nowojorskim oddziale prestiżowej firmy Credit Suisse First Boston. Potem, nie opuszczając jej, przeniósł się do Londynu.
Wtedy w Europie Środkowej upadał komunizm, a na jego gruzach odradzał się kapitalizm. Bakala postanowił wejść do tej gry. Wrócił do Pragi i w wieku
30 lat został szefem czechosłowackiego wówczas oddziału Credit Suisse First Boston.