Pierwsze hasło powróciło po tym, jak Fed ogłosił, że jest gotów do dostarczenia kolejnej porcji taniego kapitału na rynki. Jaka była reakcja inwestorów?
Zaczęli kupować aktywa jak świeże bułeczki, tylko w niewielkim stopniu zwracając uwagę na fundamenty poszczególnych gospodarek. Od początku września rynki akcji krajów rozwijających się wzrosły o ok. 20 proc. Rynki gospodarek dojrzałych bądź „skażonych” wewnętrznymi problemami, np. związanymi ze zbyt wysokim poziomem zadłużenia, odnotowały zwyżki na 10 – 15 proc. Dlaczego?
Rynki kolejny raz uwierzyły w skuteczność działań Fed, co mnie zaskoczyło. Mój sceptycyzm oparty był na doświadczeniach ubiegłorocznego quantitative easing, które nie przyniosło zamierzonego efektu. Oczywiście tak zwolennicy, jak i przeciwnicy działań Fed będą się spierać, czy celem ostatniej akcji było pokazanie rynkom, że panujemy nad sytuacją, czy rzeczywiście chodziło o wywołanie większej aktywności gospodarczej. Na dziś nie ma wątpliwości, że gospodarka USA nie wydźwignęła się jeszcze z obszaru, który łagodnie można określić stabilizacją na niskim poziomie. Dlaczego więc efekt zostanie osiągnięty tym razem?
Odpowiedzią na to pytanie jest właśnie decoupling – kraje rozwijające się zastępują kraje rozwinięte i nadają ton globalnemu wzrostowi gospodarczemu. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że rzecz jest banalna, niewywołująca żadnych kontrowersji. Ale warto odnotować, w jaki sposób ignorowano sygnały o spowalnianiu największych gospodarek trzy – cztery lata temu. I choć zdaniem wielu ekonomistów decoupling miał być receptą na owo spowolnienie, to jednak rzeczywistość okazała się inna i proces nie zadziałał. Tym razem sytuacja jest odmienna. Przede wszystkim proces decouplingu nie jest już tylko zjawiskiem oczekiwanym, ale trwale funkcjonującym w światowej gospodarce. Po wtóre, tym razem decoupling będzie w większym stopniu generowany przez wzrastający popyt wewnętrzny gospodarek rozwijających się, co oznacza, że największe gospodarki rozwijające się w jakimś stopniu zostały zaszczepione przed negatywnymi skutkami kolejnych perturbacji na rynkach dojrzałych.