Rz: Czy sytuacja na światowych rynkach przełoży się na realną gospodarkę i np. spadek zakupów?
Trudno się spodziewać, że będzie inaczej. Pytanie tylko, jak duży będzie to wpływ i kiedy zauważymy pierwsze efekty. Osoby z kredytami w walutach mimo raptownego wzrostu rat w złotych nie mają problemów finansowych, ale ostrożniej wydają pieniądze. Przekłada się to również na zakupy – zamiast wina za 50 zł kupują za 25. Kredyt hipoteczny jest absolutnym priorytetem i jeśli jest taka potrzeba, to rodzina się składa, by raty były płacone w terminie. Dlatego wciąż znikoma część ma jakiś problem. W najbliższym czasie wydatki konsumpcyjne na pewno zostaną ograniczone, choć mam nadzieję, że przejściowo i w niezbyt dużej skali.
Czy to dopiero początek zawieruchy? Jakie będą jej efekty?
W gospodarkach UE już widać spowolnienie wzrostu PKB, w Polsce też może się tak zdarzyć. W realnej gospodarce na razie nic nadzwyczajnego się nie stało. Głębokie spadki to efekt paniki spowodowanej długimi negocjacjami w sprawie amerykańskiego limitu długu i złych nastrojów w związku z sytuacją w strefie euro. Politycy też dokładają parę groszy, a zbliżające się w USA czy Niemczech wybory powodują, że wiele spraw rozgrywanych jest inaczej, niż miałoby to miejsce w politycznie spokojniejszych czasach.
Gdyby w Polsce w tarapaty wpadł PKO BP, też nikt rozsądny nie pozwoliłby na jego upadek