Fiat nie będzie zwalniał w Polsce

Nawet jeśli będzie się źle działo, to w najgorszym scenariuszu niewielka w tym będzie wina Fiata, a podstawowa – sytuacji na rynku – mówi Enrico Pavoni, prezes Fiat Auto Poland w rozmowie z Danutą Walewską

Publikacja: 01.12.2011 02:07

Fiat nie będzie zwalniał w Polsce

Foto: Rzeczpospolita, Dariusz Majgier DM Dariusz Majgier

Rz: Wiem, że bardzo pana poruszył nasz tekst o ograniczeniu produkcji przez Fiata. Dlaczego, skoro nie jesteśmy jedynymi, którzy o tym piszą?

Enrico Pavoni:

Rozpocznijmy od tytułu: „Fiat topi zatrudnienie"...

Fiat jest największym producentem aut w Polsce. Według informacji podawanych przez włoskie i brytyjskie źródła, których koncern nie dementował, produkcja aut w tyskiej fabryce ma spaść o 120 tysięcy sztuk. Jeśli weźmiemy także pod uwagą dostawców, to spadek zatrudnienia wynikający ze zmniejszenia zamówień na podzespoły wydaje się logiczny. Potwierdzą to analitycy, na których się powołujemy.

A czy ktoś mnie pytał, czy będę zwalniał pracowników? A na to, co napisano we Włoszech,  biuro prasowe Fiata w Turynie odpowiedziało: „Nie komentujemy spekulacji prasowych". To  znaczy, że nie trzeba było tego dementować, słowo spekulacja mówi samo za siebie.

Tychy są największą fabryką Fiata w Europie. Takie fabryki wykorzystuje się możliwie jak najlepiej

Więc pytam pana teraz: Czy Fiat Auto Poland planuje zwolnienia?

Nie.

Sam prezes Marchionne mówił „Rz" niedawno, że 2012 będzie wyjątkowo trudny, a najtrudniejszy w Europie. Tam, gdzie Fiat sprzedaje się najlepiej, czyli we Włoszech i na tzw. rynkach południowych, kryzys będzie najgłębszy. W związku z tym popyt będzie spadał. Pisał o tym również ulubiony dziennikarz prezesa Marchionne, Luca Ciferi z „Automotive News".

Ja tylko mogę odnieść się do tego, co robimy w Polsce. I mówię: nie planujemy zwolnień. W „Rzeczpospolitej" napisaliście, że w całej branży utrata miejsc pracy może wynieść nawet 10 tysięcy, chociaż bardziej realna jest połowa, co potwierdza ekonomista z KPMG, na którego się powołujecie. Po drugie, Fiat nie zatrudnia 20,5 tys. osób, lecz 10,5 tys. we wszystkich spółkach na południu związanych z przemysłem samochodowym wskazanych przez „Rz". W Skoczowie nie pracują 3602 osoby, bo w Teksidzie, w kuźni i firmie GT Poland razem zatrudnionych jest nie więcej niż 1300 pracowników. A naszymi dostawcami w tym mieście są jedynie te trzy firmy. Przy tym tylko 20 procent ich produkcji idzie do Fiata. W firmie w Skawinie kupujemy tylko 7 proc.  produkcji, w sandomierskim  Pilkingtonie 22 proc. Z dębickiego Goodyeara tylko 1,5 proc. sprzedaży idzie do Fiata.

I jeszcze raz podkreślam: ja zwalniać nie będę. A co zrobią dostawcy? Nie wiem. Wiem natomiast jedno, że jeśli będzie się tam źle działo, to w najgorszym scenariuszu niewielka w tym będzie wina Fiata, a podstawowa – sytuacji na rynku.

Przyzna pan jednak, że w gospodarce europejskiej realizuje się dzisiaj jeden z najgorszych scenariuszy. Już teraz wiadomo, że produkcja w całej europejskiej motoryzacji będzie mniejsza praktycznie u wszystkich, poza BMW i Volkswagenem. Jak więc pan widzi przyszłoroczną sytuację Fiata w Polsce?

Zgadzam się z tym, że rynek samochodowy w przyszłym roku będzie trudny dla wszystkich. Nie mogę podać jeszcze w tej chwili konkretnych wielkości. Ale w każdym razie te plany są dużo wyższe niż te, które podały Linkiesta i „Rzeczpospolita".

Ale niższe od 470 tysięcy, które Fiat podawał jeszcze niedawno?

Te 470 tys. dotyczy produkcji tegorocznej. Nigdy takiej na przyszły rok nie podawaliśmy. Bo produkujemy na rynek, a nie po to, by zapełniać place w fabrykach. Jeśli rynek weźmie 470, zrobimy 470 tysięcy. I to nie Fiat topi zatrudnienie, ale robi to rynek. Ale czy będzie mniej, czy będzie tak samo jak w 2011, to plany, które nam dzisiaj pokazują, że my nie będziemy nikogo zwalniali. A w przyszłym roku co miesiąc będziemy podawać, jaka była produkcja.  Gdyby fabryka w Tychach produkowała jedynie pandę, tak jak kiedyś były to jedynie „600", to w tym  roku mielibyśmy produkcję na poziomie ok.  200 tys. sztuk. Jednakże jeśli weźmiemy pod uwagę, że robimy fiata pandę, „500", forda ka i lancię ypsilon, to okazuje się, że osiągniemy w tym roku 470 tysięcy.  Bo jest tak, że  kiedy z produkcji wypada jeden model, wchodzi kolejny. Tychy są nie tylko największą fabryką Fiata w Europie, ale jedną z największych w Europie w ogóle. Takie fabryki wykorzystuje się możliwie jak najlepiej.

Czy planowane jest zakończenie produkcji forda ka w Tychach?

Nie. Nawet podczas Salonu Samochodowego we Frankfurcie prezes Ford Motor Europe mówił, że jest bardzo zadowolony z tej współpracy i nie planuje żadnych zmian.

Co z produkcją pandy?

Z tego, co wiem, ma być nadal produkowana w 2012. Jak będzie dalej? Zobaczymy.

A jakie są plany produkcji lancii ypsilon?

Spokojnie  mogę te  plany  określić jako satysfakcjonujące. Oczywiście nie ma mowy o tym, aby wyprodukować 300 tysięcy samochodów, tak jak to było z pandą, bo taki był jeden  jedyny  rok  2009 i to się nigdy już nie powtórzy. Tak jak nie powtórzą się  wyjątkowo  hojne dopłaty do złomowania starych aut. Tylko w Niemczech dotacja rządowa wynosiła tyle, ile jedna trzecia ceny auta. Trudno, by w takiej sytuacji ludzie nie kupowali samochodów.  Niestety, to przeszłość.

Dyrektor zakładu w Tychach Zdzisław Arlet podczas premiery lancii ypsilon latem tego roku mówił o możliwości wprowadzenia kolejnego modelu Fiata do produkcji...

Takich planów na razie nie ma.  W ostatnich czterech latach w fabryce w Tychach uruchomiliśmy produkcję trzech nowych modeli. Przewiduję więc, że w kolejnych latach będą następne. Nie ma powodu, abym myślał, że tak nie będzie. Dodatkowo uruchomiliśmy produkcję nowego silnika w Bielsku, gdzie  zresztą  pracuje nie 7,3 tys. osób, ale 2200, z czego 1200 dla Powertrain. Ta firma w  2011 r. zatrudniała nowych pracowników, bo zwiększała produkcję. W 2012 będzie tak samo. Podobnie będzie u  dostawców  Powertraina.

Czy przy spadku eksportu do Włoch jest szansa, aby nadrobić ten spadek gdzie indziej?

Nie wiem, jaki będzie następny rok. Rynek niemiecki do września był jeszcze na lekkim  plusie. Od października  i tam sprzedaż zaczęła spadać. Jeśli więc skurczy się i rynek niemiecki, trudno marzyć o tym, że gdzieś zrekompensujemy sobie to, co dzieje się teraz w większości krajów Europy. Ale rynek będzie trudny dla wszystkich, a nie tylko dla nas.

Czy Fiat Auto Poland odczuwa efekty spadku kursu złotego?

Nie, ponieważ rok temu zmieniliśmy system fakturowania i zamiast w euro robimy to w złotych. Wahania kursowe już nas tak bardzo nie dotyczą.

Planujecie jeszcze przestoje w produkcji w tym roku?

Na razie nic takiego nie planujemy. Nie wykluczam, że może być jeden dzień, np. w grudniu, który potem będziemy odrabiać w styczniu. Bo rzeczywiście jest trudno, ale nie tylko w przemyśle samochodowym. Wszystkim jest trudno. Musimy walczyć o ten rynek i będziemy to robić.

Jaki wynik będzie w tym roku?

Będziemy na plusie.

Rz: Wiem, że bardzo pana poruszył nasz tekst o ograniczeniu produkcji przez Fiata. Dlaczego, skoro nie jesteśmy jedynymi, którzy o tym piszą?

Enrico Pavoni:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację