Rz: Pracuje pan w spółce UEFA Events i doradza w zakresie promocji pakietów biznesowych, na które składają się bilety i dostęp do specjalnych lóż na Euro 2012. Czy czuje pan, że to już ostatnia prosta, że – mówiąc językiem chodziarzy – już wchodzi pan na stadion?
Robert Korzeniowski:
Faktycznie można tak to ująć. Żyję już w sferze konkretnej wizji: data, godzina, np. mecz otwarcia, godzina 18., na Stadionie Narodowym widzę wybiegających piłkarzy, słyszę zgiełk na trybunach. Parę razy już przeżyłem coś podobnego, gdy wyznaczano mi datę na sportowe rendez-vous i wszystko skupiało się na przygotowaniu się na to jedno wydarzenie. Teraz jest tak samo.
Ta metoda zawsze się sprawdza?
Trzeba oswoić czas i każdy dzień, codziennie walczyć o mały medal i zrealizowanie kolejnego etapu. W ten sposób trudno się pomylić. Staram się przekazać kolegom z zespołu zasadę, według której wszystko, co jest trudne, wymagające, stanowi wyzwanie, a nie przeszkodę.