Początku 2016 r. w światowej gospodarce na pewno nie można nazwać monotonnym. Wyraźnie wzrosła zmienność rynków akcji, mocno zniżkowały rentowności obligacji, nowe minima ustanowiła cena ropy, aby następnie odbić się o ponad 40 proc. Na horyzoncie pojawiły się też takie ryzyka jak Brexit czy recesja w USA. W wyniku narastającej niepewności swoje prognozy gospodarcze obcięły największe instytucje finansowe, takie jak Rezerwa Federalna, Europejski Bank Centralny i Bank Światowy. Na tym tle stabilne prognozy dla polskiej gospodarki mogą wydawać się w większości „nudne".
Możemy się bowiem spodziewać podobnego tempa wzrostu polskiego PKB jak w poprzednim roku: nieco słabszego na początku 2016 r., mocniejszego pod koniec. Spowolnieniu dynamiki inwestycji towarzyszyć powinno przyspieszenie dynamiki spożycia indywidualnego związanego z uruchomieniem w połowie roku rządowego programu 500+. Trwające ożywienie gospodarcze spowoduje dalszy spadek stopy bezrobocia, poniżej 9 proc. na koniec br., a dobra kondycja polskiego eksportu powinna zrekompensować wzrost importu związanego ze zwiększoną konsumpcją. W rezultacie, wraz ze stopniowym napływem środków europejskich powinno to pozwolić utrzymać bilans obrotów bieżących na nieznacznie niższym poziomie niż w zeszłym roku.
Tym, co w obecnych prognozach „nudne" nie jest, jest dynamika cen. Jeszcze w listopadzie NBP prognozował, że dynamika cen wyjdzie z ujemnego terytorium na początku obecnego roku. W październiku ub.r. ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberg przeciętnie oczekiwali w pierwszym kwartale tego roku inflacji na poziomie 1,3 proc. rok do roku. Ostatnich kilka odczytów wskaźnika cen istotnie zrewidowało te oczekiwania. RPP zdecydowała się nawet na kwietniowym posiedzeniu wykreślić z komunikatu zdanie o „oczekiwaniu stopniowego przyspieszenia inflacji bazowej", która na początku 2016 r. pierwszy raz od dziesięciu lat spadła poniżej zera.
I choć ze zjawiskiem niskiej inflacji boryka się obecnie praktycznie cały świat rozwinięty, to Polska z dynamiką indeksu cen konsumpcyjnych (CPI) na poziomie -0,9 proc. rok do roku oraz inflacją bazową na poziomie -0,2 proc. i tak wyraźnie odstaje.
Dlaczego dynamika cen w Polsce jest tak niska? Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, pomimo utrzymującego się od dwóch lat wzrostu wynagrodzeń w tempie 3–4 proc. rocznie wzrost jednostkowych kosztów pracy mierzony przez NBP od kilku kwartałów nie przekracza 1 proc. rok do roku. Dynamika jednostkowych kosztów pracy mierzona dla Polski przez OECD w III kw. 2015 r. wyniosła -1,6 proc. rok do roku, a kwartał wcześniej -2,2 proc. Kilkuprocentowy wzrost wynagrodzeń w kontekście postępującego wzrostu wydajności pracy nie był więc dotychczas wystarczający, aby wygenerować presję inflacyjną pochodzącą z rynku pracy. Po drugie, ożywienie na rynku nieruchomości komercyjnych w ostatnich latach, którego konsekwencją było powstanie dużej ilości nowej powierzchni biurowej i handlowej, doprowadziło do obniżek czynszów, co z czasem, w kontekście wysokiej konkurencji i rosnących zdolności wytwórczych, znalazło odzwierciedlenie w cenach produktów.