Owszem, są ludzie, którzy zostali oszukani. Słyszeli, że nie mają zdolności kredytowej, ale jakby chcieli kredycik we frankach, to go dostaną. Były banki, które same chciały decydować, po jakim kursie będą spłacane raty. I ustalały go według swojego widzimisię. Ekspektatywa premii kwartalnej za wyniki miała na to istotny wpływ. Ale są i tacy, którzy zaciągali kredyty na 120 proc. wartości nieruchomości, i kupowali nie tylko mieszkanie, ale też największą na rynku plazmę na ścianę albo nowiutkiego iPhone'a. Na kredyt hipoteczny! Byli i tacy, którzy brali ich kilka. I teraz ta mniejszość chce, by większość, która była ostrożna i nie dała się banksterom oszukać, zapłaciła za ich mieszkania.