Tuż za rogiem na polską gospodarkę czyha spowolnienie tempa rozwoju. Jak mocne? Ile potrwa? Wszyscy czekają na kolejne dane, choć tąpnięcie październikowych nastrojów w krajowym przemyśle nie wróży nic dobrego.
Premier Mateusz Morawiecki pozostaje optymistą. Pytanie, czy też realistą. – Celem mojego rządu w najbliższych czterech latach jest utrzymanie wysokiej dynamiki wzrostu PKB na poziomie co najmniej o 2–3 pkt proc. wyższym niż w strefie euro – mówił we wtorkowym exposé.
Przemówienie premiera to w skrócie kontynuacja, synkretyzm i kilka niespodzianek, a wśród nich pominięcie wielu dotychczasowych priorytetów rządu.
Motorem gospodarki mają stać się inwestycje (głównie mniejszych firm), zastępujące wysoką dotąd konsumpcję (to zanikający już efekt wydatków socjalnych w postaci 500+). Premier liczy na wsparcie samorządów, lecz chyba się go nie doczeka. Z tego kierunku częściej słychać głosy o zamrażaniu wydatków i inwestycji w kontekście rosnących kosztów i różnego typu obciążeń.
Rysem exposé Morawieckiego był swoisty synkretyzm ideowy. Znalazły się w nim hasła kojarzone z lewicą i prawicą, znalazło się coś dla liberałów i konserwatystów, ale też dla zielonych. Prorynkowe rozwiązania – jak ciekawy tzw. podatek estoński (spółka zapłaci go w momencie wypłaty zysku) czy jednorazowa, szybka amortyzacja aktywów – premier przedstawił obok programów dalszego wsparcia rodzin i emerytów (np. 13. i 14. emerytury). Konserwatywnym zapowiedziom powstrzymania eksperymentów społecznych wymierzonych w tradycyjny model rodziny towarzyszyły miłe dla ucha lewicy zapewnienia o gotowości do walki o równe zarobki kobiet, a także pomysły na 1000 zeroemisyjnych szkół, walkę ze smogiem czy powołanie pełnomocnika rządu ds. odnawialnych źródeł energii. Ta swoista „trzecia droga" Morawieckiego jest zrozumiała, biorąc pod uwagę, że za kilka miesięcy PiS będzie walczyć o reelekcję Andrzeja Dudy. Prezydentem zostanie ten, kto przedstawi ofertę nie tylko dla jednego środowiska, ale zyska poparcie ponad połowy wyborców – nie zrobi się tego bez głosów centrum, a nawet lewicy.