Strefy bez dymu są pełne dymu

W lokalach nawet w miejscach tylko dla niepalących normy zadymienia są przekroczone kilkadziesiąt razy

Publikacja: 26.02.2010 20:12

Dwugodzinny pobyt w zadymionym pubie jest porównywalny z wypaleniem paczki papierosów

Dwugodzinny pobyt w zadymionym pubie jest porównywalny z wypaleniem paczki papierosów

Foto: Fotorzepa, Michał Grodkowski grodk Michał Grodkowski

Takie wnioski opublikował "Przegląd Medyczny" na podstawie badań naukowców Wydziału Chemii Uniwersytetu Śląskiego. Sprawdzali oni zadymienie w 13 pubach i restauracjach na Śląsku. Wnioski?

W miejscach dla palących normy zadymienia są przekroczone średnio 60 razy! Najgorzej jest w piwnicach, w jednym z pubów stężenie dymu osiągnęło 25 tys. mikrogramów na metr sześcienny (norma proponowana w nowym projekcie ustawy antytytoniowej to 30 mikrogramów na metr sześcienny). Ale dym unosi się też w miejscach wydzielonych dla niepalących: normy są tu przekroczone przynajmniej dziesięciokrotnie.

– To dlatego, że cząsteczki dymu są bardzo niewielkie. Przenikają przez klimatyzację, rury odprowadzające dym. Jeśli w restauracjach są wydzielone pomieszczenia dla niepalących, to nie da się uchronić siedzących w nich ludzi przed dymem – mówi Krzysztof Przewoźniak z Centrum Onkologii.

On sam kilka lat temu prowadził podobne badanie m.in. w Warszawie, Skierniewicach i Toruniu. Jego zespół przyjął, że bezpieczną dla człowieka ilością dymu jest 65 mikrogramów na metr sześcienny (na dobę). – Polska średnia sięgała 1000 mikrogramów. Wieczorami stężenie dymu osiągało 15 tys.! – oburza się Przewoźniak.

Lekarze obliczają, że dwugodzinny pobyt w takim pomieszczeniu jest porównywalny z wypaleniem paczki papierosów.

– Zdarza się, że trafiają do nas skargi na zadymienie. Zazwyczaj zgłaszają je pracownicy barów czy restauracji. Sprawdzamy, czy pracodawca tworzy bezpieczne warunki pracy. Jeśli nie, możemy go ukarać mandatem – mówi Jan Bondar, rzecznik głównego inspektora sanitarnego.

Większe stężenie trujących substancji jest we wdychanym biernie dymie z tlącego się papierosa niż w tym, którym bezpośrednio zaciągają się palacze. – Niszczy on zdrowie zarówno palących, jak i niepalących. Zresztą nawet dla palacza jest zdrowiej, żeby zapalił na dworze, bo wtedy tego drugiego strumienia dymu nie wdycha – uważa Przewoźniak.

W Polsce od kilku miesięcy toczy się ostra dyskusja na temat projektu ustawy wprowadzającej całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych. Dwa tygodnie temu w ostatniej chwili odwołano głosowanie w tej sprawie. Wróci ona prawdopodobnie na posiedzenie Sejmu w tym tygodniu.

Pracodawcy ostrzegają, że wprowadzenie całkowitego zakazu palenia może się skończyć zwolnieniami w barach i restauracjach i upadkiem tej branży. Ale zdania wśród właścicieli są podzielone. – Sama nie palę, ale przyzwyczaiłam się do palaczy. Całkowitego zakazu nie popieram – mówi pani Elżbieta, która pracuje w Krakowskiej Kolibie przy krakowskim Rynku Głównym. Nad barem ma zainstalowany niewielki wentylator.

Piotr Lesisz, menedżer pubu i restauracji C.K. Browar w Krakowie, choć sam pali, popiera zakaz palenia. – Nie lubię przesiąkać tym zapachem. A klienci często twierdzą, że dym może powodować u nich kaca – mówi. – Myślę, że ludzie, którzy cenią nasze piwo, nie zrezygnowaliby z wizyt u nas z powodu zakazu palenia. Najwyżej wyjdą zapalić na zewnątrz.

Ochrona zdrowia
Do tych lekarzy nie będzie potrzebne skierowanie. Lista specjalistów się wydłuży
Ochrona zdrowia
Ważna zmiana dla pacjentów od 26 marca. Chodzi o dane zdrowotne
Ochrona zdrowia
Podwyżka składki zdrowotnej uratuje budżet NFZ? To i tak za mało
Ochrona zdrowia
Izabela Leszczyna: w szpitalu najdroższe jest puste łóżko. A na niektórych oddziałach hula wiatr
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Ochrona zdrowia
Pacjenci kardiologiczni dostaną elektroniczną kartę. Rząd przyjął projekt
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń