Karauda bierze udział w proteście medyków, którzy od kilku dni zebrani w "Białym miasteczku 2.0" przed KPRM domagają się spotkania z szefem rządu. Medycy nie chcą już rozmawiać z ministrem zdrowia, Adamem Niedzielskim, przekonując, że dotychczas prowadzone rozmowy nic nie dały. Z kolei resort zdrowia odpowiada, że premier może się spotkać z medykami, jeżeli ci doprecyzują żądania, ponieważ - jak wylicza Ministerstwo Zdrowia - spełnienie wszystkich stawianych przez nich postulatów to roczny, dodatkowy koszt w wysokości ponad 100 mld zł, tymczasem dziś cały budżet resortu zdrowia wynosi ok. 120 mld zł.
Karauda w rozmowie z TVN24 zwrócił uwagę, że problemem nie są same wynagrodzenia lekarzy. - Bardzo dobrze zarabiam, kosztem dużej ilości pracy - przyznał dodając, iż ma "dwa etaty i trzy kontrakty". Zaznaczył jednak, że pracuje tak dużo nie tylko dla pieniędzy, ale również dlatego, że cały system ochrony zdrowia opiera się na pracy lekarzy na kilku etatach.
Jeśli ja nie przyjadę do danej pracy, to wiem, że inny lekarz musi zostać na drugą dobę
- Jestem gościem we własnym domu. Chyba nie znam medyka, który by nie miał (...) poczucia (przepracowania) - mówił lekarz.
Dlatego - jak mówił - gdyby dziś rząd dał medykom "dużo pieniędzy" a połowa medyków zrezygnowałaby z dodatkowych etatów to w wielu placówkach ochrony zdrowia "nie będzie komu przyjmować".