Program „Na start” – hit czy kit?

Spór o dotowanie kredytów dzieli koalicjantów, a nawet ministerstwa. Czy obawy o jego wpływ na rynek są zasadne?

Publikacja: 25.07.2024 21:07

Rząd ma się zająć projektami ustaw o dofinansowaniu kredytów i rozwoju budownictwa społecznego

Rząd ma się zająć projektami ustaw o dofinansowaniu kredytów i rozwoju budownictwa społecznego

Foto: Materiały prasowe

Rząd niebawem ma się zająć dwoma projektami ustaw dotyczących mieszkalnictwa autorstwa Ministerstwa Rozwoju i Technologii: programem dopłat do kredytów „Na start” i rozwojem budownictwa społecznego.

Ten pierwszy wciaż budzi duże emocje. Na briefingu prasowym przed lipcową sesją Sejmu marszałek Szymon Hołownia, lider Polski 2050, został zapytany o poparcie dla programu – i podtrzymał, że jego urupowanie „Kredytu 0 proc.” nie poprze, bo zamiast zapewnienia prostego przepływ publicznych środków do deweloperów państwo powinno się skupić na budownictwie społecznym. Zastrzeżenia do projektu zgłosiły ministerstwa Finansów, Funduszy oraz NBP – obawiają się bowiem nakręcenia popytu i cen. Resort technologii broni się, że program ma bezpieczniki i ma charakter społeczny.

Czytaj więcej

Hołownia: Polska 2050 nie poprze projektu ustawy o kredycie #naStart

Stymulowanie popytu na mieszkania

– Czy w ślad za zapewnieniami Ministerstwa Rozwoju możemy twierdzić, że kredyt „Na start” nie spowoduje wzrostu cen mieszkań? Nie. Pewności, że stawki pozostaną niezmienione, nie ma, jednak nowy program rządowych subsydiów nie namiesza na rynku mieszkaniowym tak mocno, jak jego poprzednik – ocenia Marcin Krasoń, ekspert rynku nieruchomości mieszkaniowych w Otodom Analytics. – Zatem nie spodziewam się skokowych zwyżek cen, mimo że kredyt „Na start” należy rozpatrywać jako program stymulujący popyt na mieszkania, a nie projekt społeczny – dodaje.

Zdaniem eskperta nie będziemy mieć powtórki z ubiegłego roku, kiedy ceny na najważniejszych rynkach wzrosły: od 8 proc. w skali roku w Katowicach po 27 proc. w Gdańsku. Wówczas podaż goniła nakręcony programem „Bezpieczny kredyt” popyt, wyższe były także ceny za materiały budowlane.

– Teraz mamy sytuację odwrotną. Oferta rynkowa mocno się odbudowała. Wygaszenie programu „Bezpieczny kredyt” nie zachwiało tak mocno popytem na rynku, czego się powszechnie spodziewano. Zatem obecnie mamy nawet sytuację, w której miejscowo występuje nadpodaż. Deweloperzy nie próżnowali też, jeśli chodzi o zdobywanie pozwoleń na budowę. Aktualnie zauważalna jest spora nadwyżka takich pozwoleń nad rozpoczętymi budowami. Co z tego wynika? Deweloperzy są przygotowani do podejmowania kolejnych inwestycji mieszkaniowych i takie budowy z pewnością będą rozpoczynać – mówi Krasoń.

Ekspert podkreśla, że chociaż „Na start” nie zachwieje względną w końcu stabilizacją cen mieszkań aż tak mocno, jak zrobił to poprzednik, to kluczowe będą limity i warunki przyznawania subsydiów.

– Czy rzeczywiście uda się wypracować takie kryteria, dzięki którym program będzie precyzyjnie zaadresowany do tych osób, które faktycznie potrzebują pomocy w zakupie mieszkania? Jeśli tak, takie wsparcie jest oczywiście potrzebne, ale nie może to być działanie wyłącznie interwencyjne. Potrzebna jest długoterminowa strategia prowadzenia polityki mieszkaniowej, systemowe rozwiązania na przynajmniej kilka lat. Należy więc zadać ministerstwu pytanie, czy za kredytem „Na start” stoją kolejne, strategiczne zmiany systemowe – podsumowuje Krasoń.

Marcin Jańczuk, ekspert sieci biur Metrohouse, ocenia, że wprowadzenie na rynek narzędzi propopytowych zawsze niesie ryzyko wzmożonego zainteresowania ofertą rynkową i kumulowania popytu w krótkim okresie.

Czytaj więcej

„Na start” nie wywinduje cen jak poprzednik, ale nie można mówić, że ich nie podniesie

– Jak wskazują doświadczenia z „Bezpiecznym kredytem”, takie podejście w połączeniu z limitowaną budżetem i czasem dostępnością programu prowadziło do istotnych zawirowań na lokalnych rynkach nieruchomości i nieproporcjonalnie wysokich zwyżek cen. Stąd pewien apel resortu finansów, aby pozwolić rynkowi iść swoją drogą, zamiast stymulować go narzędziami, które mogą przełożyć się na przyspieszenie decyzji o zakupie u potencjalnych beneficjentów, ale też osób, które obawiają się możliwości wzrostu cen przez uruchomienie dopłat – mówi Jańczuk. – Na inny istotny aspekt zwraca uwagę NBP. Program adresowany jest do osób, których zdolność kredytowa pozwala na zakup nieruchomości, czyli zamożniejszej warstwy społeczeństwa o stałych dochodach, na odpowiednim wysokim poziomie. W dalszym ciągu brakuje ciekawej oferty dla osób, które potrzeby mieszkaniowe chciałyby realizować przy pomocy najmu. Wprawdzie program umożliwia wykorzystanie kredytu na partycypację np. w SIM–ach lub wkład w spółdzielni mieszkaniowej, ale aktywność, zwłaszcza tych ostatnich, osiąga krytycznie niskie poziomy. Mając na uwadze powyższe, potrzebne jest silne wsparcie budownictwa komunalnego, które stanowiłoby uzupełnienie części komercyjnej tego programu – dodaje.

– Jeśli pytanie brzmi, kto ma więcej racji – czy resort rozwoju, czy finansów i NBP – to na poziomie ideowym jestem bliższy tej drugiej opcji – mówi Jan Dziekoński, ekspert portalu Fltr.pl. – Co do zasady programy propopytowe doprowadzają do tego, że dostępność mieszkań się pogarsza, ceny rosną, na czym cierpią ci, którzy nie kwalifikują się do dopłat. Wcielając się w rolę adwokata diabła, dodałbym, że po modyfikacjach założeń „Na start”, zwłaszcza dotyczących pomniejszenia limitów dochodowych oraz wprowadzenia mechanizmu rewaloryzacji limitów dochodowych w taki sposób, żeby ta rewaloryzacja była trochę powiązana z cenami rok wcześniej, program jest jeszcze mocniej osłabiony pod względem działania na rynek – dodaje.

Czytaj więcej

Wiceminister Tomczak: „Na start” to program społeczny, a nie nakręcający popyt

Dziekoński zaznacza, że na całym rynku nieruchomości mieszkaniowych zawiera się kilkaset tysięcy transakcji rocznie, a skala programu „Na start” to – jak prognozuje resort rozwoju – 75 tys. kredytów w 2025 r. i po 50 tys. w dwóch kolejnych.

– Mimo że skala programu została okrojona, to może on wywołać zaburzenia na rynkach lokalnych. Mogę sobie wyobrazić, że w segmencie większych mieszkań czy też domów poza dużymi miastami – tu program, przez swoje parametry, będzie najskuteczniejszy – będziemy mieli minihossy. „Bezpieczny kredyt 2 proc.” wywołał gigahossę w największych aglomeracjach, co potem przelało się na mniejsze miejscowości. W przypadku „Na start” ten efekt może być trochę bardziej skanalizowany, objąć miasta powiatowe, mniejsze wojewódzkie – mówi Dziekoński. – Trzeba sobie zadać pytanie, czy kategorycznie nie chcemy wywoływać jakichkolwiek wpływów na rynek, czy wprowadzamy program, starając się jego wpływ minimalizować. Moim zdaniem ten program został już tak przykrojony, że wpływ może być zminimalizowany w dużym stopniu. Dobra analogia to wakacje kredytowe, które po początkowym wzięciu dziś są rzadko wykorzystywane – bo to program skomplikowany i nie dla każdego. Trochę więc można się zgodzić z tym, co mówi resort rozwoju. Niemniej należałoby najpierw rozwiązywać problemy po stronie podaży, a dopiero potem sypać pieniądze – podsumowuje.

Bezpieczniki i limity w kredycie „Na start”

Robert Chojnacki, założyciel REDNET Property Group i portalu Tabelaofert.pl, ocenia, że rację ma resort rozwoju: program „Na start” jest zupełnie innym programem niż „Bezpieczny kredyt 2 proc.”.

– Po pierwsze, ma limity dochodowe. Po drugie, nie wyklucza zakupu żadnych lokali, więc rozkłada się na szeroki rynek. Po trzecie, ma wbudowany bezpiecznik antyspekulacyjny (15 tys. kredytów na kwartał). Po czwarte, jest wprowadzany w innej sytuacji rynkowej – przy dużej podaży i dużym wyborze dla klientów. Po piąte, jest inna sytuacja polityczna: przy „Bezpiecznym kredycie 2 proc.” wiadomo było, że pożyczkę dostanie każdy, kto złoży wniosek w 2023 r. i przejdzie przez bankowe sito, a potem może nie być już nic w związku z wyborami parlamentarnymi – i to nakręciło popyt i wzrost cen. Po szóste, przy „Bezpiecznym kredycie 2 proc.” podłączyli się spekulanci, wierząc we wzrost cen. Obecnie we wzrost nie wierzą nawet deweloperzy – mówi Chojnacki.

Rząd niebawem ma się zająć dwoma projektami ustaw dotyczących mieszkalnictwa autorstwa Ministerstwa Rozwoju i Technologii: programem dopłat do kredytów „Na start” i rozwojem budownictwa społecznego.

Ten pierwszy wciaż budzi duże emocje. Na briefingu prasowym przed lipcową sesją Sejmu marszałek Szymon Hołownia, lider Polski 2050, został zapytany o poparcie dla programu – i podtrzymał, że jego urupowanie „Kredytu 0 proc.” nie poprze, bo zamiast zapewnienia prostego przepływ publicznych środków do deweloperów państwo powinno się skupić na budownictwie społecznym. Zastrzeżenia do projektu zgłosiły ministerstwa Finansów, Funduszy oraz NBP – obawiają się bowiem nakręcenia popytu i cen. Resort technologii broni się, że program ma bezpieczniki i ma charakter społeczny.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Nowa szefowa YIT w Polsce
Nieruchomości
Potentat PRS TAG Immobilien ma pół miliarda euro finansowania
Nieruchomości
Barometr nastrojów na rynku mieszkań. Kupujący dalecy od euforii
Nieruchomości
Kupujący byli na wakacjach, deweloperzy dawkowali podaż mieszkań. Co z cenami?
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Nieruchomości
Czynsze można negocjować
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki