Najgorsza jest bezsilność i niepewność, co przyniesie jutro

O trudnej sytuacji hoteli z powodu pandemii mówi Marcin Mączyński, wiceprezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.

Publikacja: 04.02.2021 20:45

Najgorsza jest bezsilność i niepewność, co przyniesie jutro

Foto: materiały prasowe

Hotele będą zamknięte co najmniej do połowy lutego. To zła wiadomość?

Bardzo zła, zwłaszcza dla pracowników hoteli, którzy żyją teraz pod dużą presją. Liczyli, że hotele zostaną otwarte 1 lutego. Wszyscy mieliśmy takie nadzieje na podstawie sygnałów, jakie płynęły ze strony rządu. Niestety, mocno się zawiedliśmy. W mediach usłyszeliśmy, że jest szansa na otwarcie hoteli od 15 lutego. Oby to już była ostatnia zapowiedź otwarcia, bo już dłużej nie jesteśmy w stanie czekać.

A pomoc? Rząd chwali się na każdym kroku, jak bardzo jest szczodry i pomaga. Branża hotelarska nic nie dostała?

Dostała, jednak wartość tej pomocy jest niewystarczająca. Jesteśmy już prawie 12. miesiąc w lockdownie. To bardzo długo. Owszem, wiele hoteli skorzystało z pierwszej tarczy finansowej, tzw. PFR 1.0. Ale wsparcie objęło tylko trzy miesiące. Dwa tygodnie temu ruszyła tarcza finansowa PFR 2.0. W jej przypadku pomoc finansowa będzie dotyczyć pięciu miesięcy.

Jakie konkretnie wsparcie z tarcz otrzymały hotele?

Z pierwszej tarczy hotele, w zależności od spadku przychodów, mogły starać się o dotacje w wysokości do 3,5 mln zł. Te zaliczające się do mikroprzedsiębiorstw otrzymały maksymalnie 36 tys. zł na każdego pracownika. Przy drugiej tarczy obowiązuje górna granica wsparcia dla podmiotów MŚP wynosząca maksymalnie 3,5 mln zł, z zaznaczeniem, że pomoc na jednego pracownika nie może przekroczyć 72 tys. zł. Łącznie więc wsparcie na jednego pracownika z obu tarcz może wynieść maksymalnie 144 tys. zł. Na wiosnę ub.r. hotele skorzystały również z dofinansowania do wynagrodzeń tzw. 40/40/20 lub tzw. postojowego.

Specyficzna definicja dotycząca dużego przedsiębiorstwa (powiązania kapitałowe) znacznie ograniczyła możliwość skorzystania z tej pomocy. Najnowsze rozwiązanie, czyli tarcza 7.0., obejmuje grudzień 2020 i styczeń 2021. Program ruszył 1 lutego – jest to mikropożyczka w wysokości 5 tys. zł, zwolnienia ze składek ZUS, dofinansowanie wynagrodzeń i postojowe. Czy to jest wystarczająca pomoc? Moim zdaniem nie. W naszej najnowszej analizie porównaliśmy koszty stałe z 2019 roku z otrzymaną pomocą rządową. Okazało się, że pokrywa ona tylko ok. 15 proc. kosztów stałych.

W wakacje Polacy zapomnieli o pandemii. Masowo ruszyli na wakacje. Hotele nie mogły narzekać na brak klientów.

I tak, i nie. Proszę pamiętać, że w wakacje zarabiały głównie hotele wypoczynkowe, a tych jest 30 proc. Wiele z nich miało nawet bardzo dobry sezon, a niektóre osiągnęły najlepsze przychody w całej swojej historii. Ale to tylko jedna trzecia rynku hotelarskiego w Polsce. Natomiast 70 proc. hoteli jest ciągle w lockdownie.

Ma pan na myśli hotele miejskie?

Tak oraz obiekty konferencyjno-kongresowe. Znam takie hotele, w centrum Warszawy, które od marca ub.r. stoją zamknięte.

Czy były już pierwsze upadłości?

Na samym początku pandemii dochodziły do nas informacje o nielicznych upadłościach. Myślę jednak, że w ich przypadku lockdown i pandemia były tylko pretekstem. Skoro przedsiębiorca na początku pandemii ogłasza bankructwo, oznacza to, że źle się działo w jego biznesie już wcześniej.

Zdecydowana większość obiektów ma poważne problemy z utrzymaniem płynności finansowej. Niezależnie od wielkości hotelu dla każdego właściciela upadek biznesu oznacza osobistą porażkę i dramat. Oby było ich jak najmniej.

Czy czwarty lockdown będzie tym przysłowiowym gwoździem do trumny?

Gdyby doszło do czwartego lockdownu i kolejna pomoc rządu byłaby niewystarczająca i spóźniona, to przetrwałyby tylko nieliczne obiekty. Już teraz pracę straciła blisko połowa osób zatrudnionych w hotelarstwie. Z każdym dniem przedłużającego się lockdownu zatrudnienie tracą kolejne osoby. Rozpadają się doskonale wyszkolone zespoły pracowników, a ich rodziny tracą źródło utrzymania. Wielu hotelarzy jest w fatalnej kondycji psychicznej. Najgorsza w tej całej sytuacji jest bezsilność i niepewność, co przyniesie jutro.

Co rząd powinien zrobić, by hotele przetrwały?

Skoro rząd boi się otwierać hotele, to niech wesprze je finansowo. Proszę zobaczyć, jak wygląda sytuacja w Niemczech. W zeszłym tygodniu została tam uchwalona nowa tarcza finansowa, która wpompowuje w gospodarkę niemiecką dodatkowe w przeliczeniu 550 mld zł pomocy. My o takich pieniądzach możemy tylko pomarzyć. W Polsce wszyscy przedsiębiorcy z drugiej tarczy otrzymają w sumie 40 mld zł. Zatem dysproporcja środków finansowych jest ogromna.

Czy przepisy również powinny się zmienić?

Tarcze finansowe traktują małe hotele powiązane kapitałowo z dużymi firmami tak samo jak te ostatnie. Taka praktyka jest krzywdząca, ponieważ pozbawia je wsparcia. Pomoc finansowa powinna objąć również jednoosobowe działalności gospodarcze oraz kadrę menedżerską zatrudnioną na kontraktach. Te osoby, poza pożyczką w wysokości 5 tys. zł, żadnego wsparcia nie dostały. Podobnie jak firmy współpracuje z hotelami, takie jak: firmy sprzątające, dostarczające chemię hotelową oraz informatyczne dostarczające oprogramowanie dla hoteli. One również są w dramatycznej sytuacji. Rząd o nich zapomniał.

Jak sobie dają radą hotele należące do znanych sieci międzynarodowych, lepiej aniżeli te małe?

Większość hoteli z międzynarodową marką to obiekty franczyzowe. To znaczy, że za takimi firmami nie stoi dodatkowe zaplecze finansowe. Zresztą nie ma dzisiaj rozróżnienia: sieciowy czy nie. Wszyscy cierpią jednakowo. Duże hotele nawet bardziej. W styczniu Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego wysłała apel w imieniu największych sieci hotelowych do premiera. We wszystkich państwach unijnych hotele należące do międzynarodowych brandów dostały wsparcie. W Polsce to wsparcie było znikome. Czym różni się pracownik zatrudniony w dużej sieci światowej w Czechach czy na Węgrzech od tego zatrudnionego w Polsce?

Niektóre hotele otwierają się szerzej na gości mimo obowiązujących zakazów. Czy to pana zdaniem jest naganne zachowanie czy akt desperacji?

Oczywiście rozumiem trudną sytuację hoteli. Powiedzenie, że tonący brzytwy się chwyta, jest w tym przypadku jak najbardziej na miejscu. Otwierają się te obiekty, które nie dostały pomocy. Nie mają bowiem nic do stracenia. To najczęściej hotele nowe, otwarte na przełomie 2019/2020. Ich właściciele walczą o nie i o swoich pracowników. My tego nie potępiamy. Będziemy się starali pomagać naszym członkom. Ale IGHP nie będzie promować, tak jak to się dzieje w innych branżach, otwierania hoteli na masową skalę. Zwracamy naszym członkom uwagę na konsekwencje i ryzyka prawno-finansowe związane ze złamaniem przepisów dotyczących obostrzeń. Niezwykle trudną decyzję o otwarciu każdy przedsiębiorca musi podjąć sam. W działaniach Izby dzisiaj skupiamy się na doprowadzeniu do otwarcia hoteli w pełnym reżimie sanitarnym, zgodnie z prawem.

CV

Marcin Mączyński jest sekretarzem generalnym i wiceprezesem Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego od 2016 roku. W latach 2007–2013 pracował w sieci hoteli Gromada, gdzie był m.in. dyrektorem centralnego biura sprzedaży i marketingu, dyrektorem biura hoteli oraz pełnomocnikiem zarządu. Od 2014 do 2016 r. pełnił funkcje menedżerskie w Grupie Trip.

Hotele będą zamknięte co najmniej do połowy lutego. To zła wiadomość?

Bardzo zła, zwłaszcza dla pracowników hoteli, którzy żyją teraz pod dużą presją. Liczyli, że hotele zostaną otwarte 1 lutego. Wszyscy mieliśmy takie nadzieje na podstawie sygnałów, jakie płynęły ze strony rządu. Niestety, mocno się zawiedliśmy. W mediach usłyszeliśmy, że jest szansa na otwarcie hoteli od 15 lutego. Oby to już była ostatnia zapowiedź otwarcia, bo już dłużej nie jesteśmy w stanie czekać.

Pozostało 92% artykułu
Nieruchomości
Mieszkania na gdańskiej Morenie z certyfikatem BREEAM
Nieruchomości
Resi4Rent rośnie na wrocławskim rynku. Gotowe są kolejne mieszkania na wynajem
Nieruchomości
Wielki recykling biurowców
Nieruchomości
„Okazje do kwadratu” i „cenowe wow”. Deweloperzy rozwiązali worek z promocjami
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Nieruchomości
Fala renowacji kontra fala patologii