Poszatkowane na pokoiki mieszkania nazywano inwestycyjnymi gotowcami, które dają dużo większe zyski niż wynajem „zwykłego" lokalu. Pandemia mocno najmy poturbowała. Do rodzinnych domów wrócili studenci, z rynku odpłynęła też część pracowników. Czy kilkumetrowe klitki mają szansę na powrót najemców?
Czynsze w dół
W portalu Otodom mieszkań czteropokojowych w lipcu było więcej niż przed pandemią o 4 proc., ale o 17 proc. mniej niż rok temu. – Liczba ofert lokali pięciopokojowych i większych w ciągu dwóch lat spadła o 6 proc., a mieszkań sześciopokojowych – o 13 proc. – wskazuje Jarosław Krawczyk, ekspert Otodomu. – Dane nie potwierdzają tezy, że mieszkania o większej liczbie pokoi trudno wynająć.
Średnie czynsze za czteropokojowe lokale w czasie pandemii wyraźnie jednak spadły. – Trend zaczyna się odwracać. W lipcu stawki były wyższe niż w ub.r., choć nie wróciły jeszcze do poziomu sprzed dwóch lat – mówi Krawczyk. A średnia stawka najmu lokalu siedmiopokojowego jest o 13 proc. niższa niż w 2019 r.
Jak podaje Otodom, za pokój w mieszkaniu czteropokojowym zapłacimy średnio niecałe 1,2 tys. zł. – Jeśli zdecydujemy się na wynajem w lokalu sześciopokojowym, to zaoszczędzimy 115 zł miesięcznie, a jeszcze kolejny lokator obniży koszty o dodatkowe 235 zł – podaje Krawczyk.
Dodaje, że takie mieszkania są najczęściej kupowane na inwestycje, z myślą o wynajmie studentom. – Przed rozpoczęciem semestru właściciele lokali mają złote żniwa, pobierają czynsz zazwyczaj od pokoju – wyjaśnia. – Dla studentów pokoiki miały głównie jedną zaletę: relatywnie niską cenę w porównaniu z samodzielnym wynajęciem kawalerki czy nawet miejsca w akademiku. Zajęcia stacjonarne ze względu na pandemię są jednak sporą niewiadomą, do tego mocno zaczęliśmy sobie cenić przestrzeń. Tygodnie siedzenia w domu sprawiły, że kilka metrów kwadratowych nie jest już dla nas wystarczające – podkreśla. A to może wpłynąć na popularność takich lokali.