Rodzina Bartłomieja Misiewicza wpłaciła 100 tys. zł., dzięki czemu były rzecznik MON i współpracownik Antoniego Macierewicz mógł opuścić areszt. Przebywał w nim od stycznia.
O możliwości wpłacenia poręczenia zdecydował wczoraj sąd.
Misiewicz, wraz z byłą już urzędniczką MON Agnieszką M. jest podejrzany o przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę spółki PGZ w wysokości ok. pół miliona złotych. Z kolei wraz z byłym posłem PiS Mariuszem Antonim K. usłyszał zarzut „powoływania się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł”.
Bartłomiej Misiewicz wraz z pięcioma innymi osobami został zatrzymany pod koniec stycznia.
Po opuszczeniu aresztu były rzecznik MON napisał na Twitterze: "Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy!!! Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem! :) Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M... ;)".