Spin doktorzy w Pałacu Elizejskim i Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu zgodzili się przynajmniej co do formuły, która ma w korzystnym świetle przedstawić przyjazd Emmanuela Macrona do Warszawy w poniedziałek. Wedle tej narracji francuski przywódca wybrał właśnie Polskę na cel pierwszej wizyty nie tylko w 2020 r., ale także po Brexicie. I trzeba to docenić.
Prawda jest mniej budująca. Po wyborach w maju 2017 r. prezydent zapowiedział, że odwiedzi każdy z 27 krajów ówczesnej Unii. Na tej liście Polska znalazła się na odległej 21. pozycji, wyprzedzając jedynie państwa innego kalibru jak Chorwacja, Słowenia, Litwa czy Węgry.