Andrzej Duda w Gruzji: Czekamy na was w NATO i UE

Prezydent Andrzej Duda zapewniał w Tbilisi, że w obu organizacjach jest miejsce dla Gruzji.

Aktualizacja: 26.05.2021 21:14 Publikacja: 26.05.2021 18:49

Prezydent Andrzej Duda z małżonką w środę w Tbilisi na obchodach 30. rocznicy niepodległości Gruzji

Prezydent Andrzej Duda z małżonką w środę w Tbilisi na obchodach 30. rocznicy niepodległości Gruzji

Foto: AFP

– Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy (...) pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: „nie". Ten kraj to Rosja – mówił w gruzińskiej stolicy Andrzej Duda, cytując słynne wystąpienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

12 sierpnia 2008 roku w Tbilisi, stolicy kraju najechanego przez rosyjską armię, Lech Kaczyński występował przed gmachem parlamentu. Duda przypomniał ówczesną, dramatyczną podróż polskiego prezydenta na Kaukaz, choć gospodarze sami ją doskonale pamiętają. W samym Tbilisi oraz w nadmorskim Batumi są ulice Lecha Kaczyńskiego.

Andrzej Duda był jedynym zagranicznym gościem na obchodach 30. rocznicy niepodległości Gruzji, co podkreślali gospodarze. Formalnie Gruzja opuściła ZSRS jeszcze 9 kwietnia 1991 roku, ale święto przeniesiono na 26 maja, by jednocześnie upamiętnić pierwszą niepodległość kraju. Tę z kolei ogłoszono w 1918 roku (pół roku przed Polską), ale zakończyła się w 1921 roku najazdem Armii Czerwonej.

Data 9 kwietnia zaś kojarzy się Gruzinom z zupełnie innym wydarzeniem. Tego dnia w 1989 roku oddziały sowieckie (głównie ze specjalnej dywizji wojsk wewnętrznych im. Dzierżyńskiego) urządziły w mieście „noc saperek". Żołnierze zaatakowali niepodległościowych manifestantów i właśnie saperkami zatłukli 21 osób, a dziesięć razy tyle ranili. – Nasza jedność i solidarność muszą stanąć na drodze każdego imperialnego marszu. Dlatego też jestem tu dzisiaj z wami – przekonywał Duda w Tbilisi. Zapewnił też, że „w zjednoczonej Europie oraz w NATO jest wystarczająco dużo miejsca, by pomieścić naszych przyjaciół ze wschodniej części Europy: Gruzję, Ukrainę czy Mołdawię".

Wcześniej polski prezydent odwiedził linię demarkacyjną między Gruzją a separatystyczną Osetią Południową, dokładnie w tym samym miejscu, w którym w 2008 roku był Lech Kaczyński. W ówczesnej wojnie Gruzja utraciła ok. jednej piątej swojego terytorium, gwarantem tych strat pozostaje rosyjska armia stacjonująca w Abchazji oraz Osetii Południowej (gdzie występuje jako siły pokojowe). Oba terytoria uznane zostały przez Moskwę za niepodległe państwa, co trwale uniemożliwia pełną normalizację stosunków gruzińsko-rosyjskich. W dodatku rosyjscy żołnierze od czasu do czasu przesuwają linie demarkacyjne, zagarniając pod swoją kontrolę kolejne hektary Gruzji.

Trwającym od początku lat 90. walkom z tamtejszymi separatystami towarzyszyła czystka etniczna i masowe usuwanie Gruzinów mieszkających w obu prowincjach. Część z nich nadal mieszka w tymczasowych pomieszczeniach dla uchodźców, głównie w stolicy kraju.

– Gdyby Rosja przestrzegała prawa międzynarodowego, takie sytuacje, jak powstanie tego obszaru okupowanego przez Rosję, nazwanego regionem Cchinwali w Gruzji czy Osetią Południową czy niedaleką Abchazją, nigdy nie miałyby miejsca, a są faktem właśnie dlatego, że Rosja prawo międzynarodowe narusza – mówił prezydent na linii demarkacyjnej.

Kraj
Nowy sondaż partyjny: KO na pozycji lidera, goni ją PiS. Kto poza Sejmem?
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Kraj
Magdalena Biejat i jej strategia. Co kryje się za hasłem „Łączy nas więcej”?
Kraj
Czy Trump powinien deportować także migrantów z Polski? Wyniki sondażu
Kraj
Polacy zbadają grobowiec tajemniczego faraona
Kraj
Rzeź wołyńska i kwestia przyjęcia Ukrainy do UE i NATO. Co sądzą o tym Polacy?