– Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy (...) pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: „nie". Ten kraj to Rosja – mówił w gruzińskiej stolicy Andrzej Duda, cytując słynne wystąpienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
12 sierpnia 2008 roku w Tbilisi, stolicy kraju najechanego przez rosyjską armię, Lech Kaczyński występował przed gmachem parlamentu. Duda przypomniał ówczesną, dramatyczną podróż polskiego prezydenta na Kaukaz, choć gospodarze sami ją doskonale pamiętają. W samym Tbilisi oraz w nadmorskim Batumi są ulice Lecha Kaczyńskiego.
Andrzej Duda był jedynym zagranicznym gościem na obchodach 30. rocznicy niepodległości Gruzji, co podkreślali gospodarze. Formalnie Gruzja opuściła ZSRS jeszcze 9 kwietnia 1991 roku, ale święto przeniesiono na 26 maja, by jednocześnie upamiętnić pierwszą niepodległość kraju. Tę z kolei ogłoszono w 1918 roku (pół roku przed Polską), ale zakończyła się w 1921 roku najazdem Armii Czerwonej.
Data 9 kwietnia zaś kojarzy się Gruzinom z zupełnie innym wydarzeniem. Tego dnia w 1989 roku oddziały sowieckie (głównie ze specjalnej dywizji wojsk wewnętrznych im. Dzierżyńskiego) urządziły w mieście „noc saperek". Żołnierze zaatakowali niepodległościowych manifestantów i właśnie saperkami zatłukli 21 osób, a dziesięć razy tyle ranili. – Nasza jedność i solidarność muszą stanąć na drodze każdego imperialnego marszu. Dlatego też jestem tu dzisiaj z wami – przekonywał Duda w Tbilisi. Zapewnił też, że „w zjednoczonej Europie oraz w NATO jest wystarczająco dużo miejsca, by pomieścić naszych przyjaciół ze wschodniej części Europy: Gruzję, Ukrainę czy Mołdawię".
Wcześniej polski prezydent odwiedził linię demarkacyjną między Gruzją a separatystyczną Osetią Południową, dokładnie w tym samym miejscu, w którym w 2008 roku był Lech Kaczyński. W ówczesnej wojnie Gruzja utraciła ok. jednej piątej swojego terytorium, gwarantem tych strat pozostaje rosyjska armia stacjonująca w Abchazji oraz Osetii Południowej (gdzie występuje jako siły pokojowe). Oba terytoria uznane zostały przez Moskwę za niepodległe państwa, co trwale uniemożliwia pełną normalizację stosunków gruzińsko-rosyjskich. W dodatku rosyjscy żołnierze od czasu do czasu przesuwają linie demarkacyjne, zagarniając pod swoją kontrolę kolejne hektary Gruzji.