"Bomba" Platformy miała zostać odpalona dopiero w sobotę, ale eksplodowała dzień wcześniej. -Wybuchła im w rękach - śmiał się Jacek Kurski z PiS, gdy dowiedział się o decyzji Jana Rokity.
Deklaracja byłego "premiera z Krakowa", ogłoszona w TVN 24, była sensacją dnia, choć tak naprawdę ta bomba tykała już od dłuższego czasu. Tlący się konflikt wokół listy wyborczej w Krakowie, w którym młodzi działacze PO starali się "wyciąć" samego Rokitę i jego najbliższych współpracowników, musiał doprowadzić posła do skraju wyczerpania -nerwowego i politycznego.
Gdy wydawało się, że Rokita wygrał batalię o listę, doszło do kolejnego wstrząsu. Nelly Rokita, z uroczym uśmiechem i w gustownym kapeluszu, pojawiła się na konferencji prasowej u boku Lecha Kaczyńskiego i została przedstawiona jako jego doradczyni ds. kobiet. Chwilę później, wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy Jarosław Kaczyński ogłosił, że z przyjemnością widziałby Jana Rokitę na listach PiS.
Nelly Rokita stała się bohaterką mediów, a relacje o jej przejściu do obozu Kaczyńskich przyćmiły nawet informacje o najświeższych spotach i billboardach Platformy.
To miała być riposta na słynną już reklamówkę PiS z palącym cygaro oligarchą, który "dostał kontrakt od rządu". Prezentujący klipy PO poseł Sławomir Nowak uśmiechał się do dziennikarzy, nie spodziewając się zapewne, że wciągu najbliższych godzin jego ugrupowanie przeżyje prawdziwy koszmar.