Zbigniew S., który upublicznił w sieci fotokopie akt z tzw. afery podsłuchowej został zatrzymany przez policję na polecenie śledczych ok. 21. 30. O czym rzecznik prokuratury poinformował od razu na Twitterze.
– Występek, który mi zarzucono jest zagrożony karą do dwóch lat więzienia. Dlaczego nie wezwano mnie do prokuratury w ciągu dnia? – pytał w nocy, tuż po zwolnieniu.
Dlaczego prokuratorzy zdecydowali się go zatrzymywać tak późno? – Chodziło nam o zastosowanie środka zabezpieczającego polegającego na zakazie dalszego publikowania materiałów z toczącego się postępowania – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Przemysław Nowak, rzecznik prokuratury.
Śledczy nie mogli zrobić tego wcześniej? W ciągu dnia? – Po południu dostaliśmy dopiero akta tej sprawy, musieliśmy wykonać czynności, które pozwoliły na postawienie zarzutu Zbigniewowi S. oraz zastosowanie wobec niego środków zapobiegawczych – tłumaczy prok. Nowak.
Eksperci uważają, że w takiej sprawie jak ta, godzina zatrzymania nie jest żadnym problemem. - Są sytuacje wyjątkowe, kiedy można zatrzymywać osoby o tak później porze jak w tym przypadku. Ta sprawa jest wagi państwowej i tu taka sytuacja zachodziła - uważa Adam Bodnar, z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, kandydat na rzecznika praw obywatelskich.