Prezydent Andrzej Duda stoi w tej chwili przed najważniejszą chyba decyzją w swej politycznej karierze. Na jego biurku leżą trzy ustawy dokonujące rewolucji w polskim sądownictwie.
Zmiany w działaniu sądów są potrzebne. Platforma Obywatelska, która nie dokonała głębokich reform w tej dziedzinie przez osiem lat swoich rządów, nie jest bardzo wiarygodnym obrońcą w tej sprawie, ponieważ broniąc status quo, broni również różnych patologii, które niestety dotykały władzy sądowniczej. Ale przegłosowane przez PiS zmiany nie wyrugują patologii. Zakończenie kadencji w Krajowej Radzie Sądownictwa czy Sądzie Najwyższym być może da wielu osobom poszkodowanym przez wymiar sprawiedliwości poczucie satysfakcji z dokonanej zemsty, lecz naruszy zasadę niezależności władzy sądowniczej. Odtąd bowiem każda większość parlamentarna będzie wygaszać kadencje najważniejszych sędziów, usiłując przejąć wymiar sprawiedliwości, tak jak przejmuje się administrację, spółki czy media. To niebezpieczny precedens.