Drugiego nagrania dokonał dron wiszący w powietrzu 200-400 metrów nad ziemią. Tym razem nie widać grupy czy oddziału żołnierzy, mogących być Ukraińcami. Za to ludzie na ziemi, przebiegający przez ulicę jakiejś miejscowości leżącej w pustynnej okolicy zostają ostrzelani, prawdopodobnie z moździerza. Na wideo widać silne eksplozje.
Wspólny wróg
Informator Kyiv Post twierdzi, że są to nagrania „działań oddziałów specjalnych wywiadu wojskowego w Sudanie w ciągu ostatnich dwóch tygodni” przeciw stacjonującym tam najemnikom dawnej Grupy Wagnera (nie jest jasne, czy po śmierci jej właściciela Jewgienija Prigożina Grupa jeszcze istnieje w dawnej formie i pod dawną nazwą).
Jeszcze w październiku informacje o ukraińskich atakach na rosyjskich najemników w Sudanie podawał CNN. Telewizja mówiła o atakach w pobliżu sudańskiej stolicy Chartumu „charakterystycznych dla ukraińskich sił”.
Twoje wybory zależą od tego, co wiesz
Tylko 19 zł
za pierwszy miesiąc dostępu do rp.pl
Subskrybuj
Ani wtedy, ani obecnie Kijów nie potwierdził oficjalnie tych informacji. Jednak jeszcze we wrześniu prezydent Wołodymyr Zełenski wracając z USA spotkał się podobno z przywódcą Sudańskiej Rady Suwerennej i faktycznym liderem kraju, gen. Abdel Fattahem al-Burhanim na irlandzkim lotnisku Shannon. Rozmawiali tam o „wspólnych wyzwaniach dla bezpieczeństwa, mianowicie o aktywności nielegalnych grup zbrojnych finansowanych przez Rosję”.
Transporty broni z Rosji
Od kwietnia obecnego roku w Sudanie toczy się kolejna wojna domowa. Tym razem pomiędzy rządzącą juntą wojskową gen. al.-Burhaniego a zbuntowanymi Siłami Szybkiego Wsparcia gen. Mohammeda Dagalo. Te ostatnie są silnie wspierane przez Rosję oraz znajdujących się w Sudanie najemników Wagnera. CNN powołując się na „źródła w sudańskich władzach” informowała, że 90 proc. broni rebeliantów pochodzi od Rosjan, przede wszystkim ręcznych zestawów przeciwlotniczych (lotnictwo podporządkowane jest juncie i daje jej ogromną przewagę na polu walki).