Był to największy atak dronów na Rosję od początku wojny. W nocy z wtorku na środę uderzyły w sześć rosyjskich regionów oraz w okupowany Sewastopol. Rosja przekonuje, że większość bezzałogowców zestrzelono, ale część z nich doleciała do celu. Uderzyły w lotnisko w Pskowie (wykorzystywane również przez resort obrony). W środę po południu ukraiński wywiad wojskowy (GUR) podał, że w wyniku ataku całkowicie zniszczono cztery samoloty transportowe Ił-74, które nie nadają się do remontu, z kolei dwie maszyny uszkodzono.
Portal Ukraińska Prawda, powołując się na własne źródła, potwierdził, że za atakiem dronów stał ukraiński wywiad wojskowy. Atak zaskoczył Kreml, ponieważ znajdujący się obok granicy rosyjsko-estońskiej Psków dzieli aż ponad 800 km w linii prostej od terytorium Ukrainy, a najkrótsza droga do niego prowadzi przez Białoruś.
Czytaj więcej
W nocy doszło do zmasowanego ataku ukraińskich dronów na Centralny Okręg Federalny w Rosji - pisze na swoim kanale w serwisie Telegram mer Moskwy, Sergiej Sobianin. Nad ranem Rosja przeprowadziła atak powietrzny na Kijów. Rano pojawiły się informacje o kolejnych dronach - zaatakowana miała zostać m.in. wieża telewizyjna w obwodzie briańskim.
Łukaszenko przegapił drony lecące na Psków?
Na początku rosyjscy propagandyści spekulowali, że drony (a podobno było ich kilkadziesiąt) nadleciały z sąsiednich państw bałtyckich. W środę po południu rzecznik Putina Dmitrij Pieskow nie wiedział, jaką drogą do Pskowa dotarły bezzałogowce. Z kolei rosyjski ekspert wojskowy z tamtejszej Akademii Nauk Wojskowych Aleksandr Bartosz, komentując incydent, przypuszczał, że drony mogły nadlecieć tak poprzez terytorium Rosji, jak i poprzez Białoruś. Ale propaganda Aleksandra Łukaszenki tę wersję odrzuca.
– W Kijowie mówiono, że Ukraina produkuje własne drony z zasięgiem do tysiąca kilometrów. Wcześniej doszło do skutecznego uderzenia w rosyjską miejscowość Engels (w obwodzie saratowskim, w grudniu dron zaatakował tam lotnisko – red.), ale wtedy z doniesień wynikało, że do tego uderzenia został wykorzystany zmodernizowany dron radziecki. Nie wiemy, czego użyto tym razem – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa z kijowskiego Centrum Razumkowa, emerytowany oficer lotnictwa.