Rosjanie próbują wykrwawić ukraińską armię

Front zastygł w stepie, nikt nie może zyskać przewagi.

Aktualizacja: 19.06.2023 06:34 Publikacja: 18.06.2023 22:00

Od początku ukraińskiej kontrofensywy trwają zaciekłe walki. Na zdjęciu: Samodzielna Brygada Piechot

Od początku ukraińskiej kontrofensywy trwają zaciekłe walki. Na zdjęciu: Samodzielna Brygada Piechoty Jager opodal wsi Blahodatne

Foto: PAP/EPA

Z czterech miejsc, w których trwa ukraiński atak, tylko w jednym (na zachód od Orechowa) nacierającym udało się zająć jedną wioskę.

W pozostałych, mimo zajadłych walk, atak pozwolił wyzwolić jedynie po kilkaset metrów terenu. Zachodni eksperci sądzą, że znaczną rolę w powstrzymaniu natarcia odegrały rosyjskie „środki walki radioelektronicznej”, głuszące m.in. sygnały GPS, co oślepia ukraińskie pociski kierowane i drony.

Czytaj więcej

Kontrofensywa Ukrainy: Prawdziwy atak jeszcze się nie zaczął?

Brytyjski wywiad sądzi, że w tych walkach obie strony ponoszą równie ciężkie straty. Amerykański Institute for the Study of War szacuje, że Rosjanie tracą obecnie na froncie tylu żołnierzy, ilu w czasie najcięższych szturmów Bachmutu, w marcu. Ale ISW nie pisze, czy takie same straty ponosi obecnie ukraińska armia.

Wiadomo jedynie, że Ukraińcy wysłali do ataku niewielką część swoich brygad szykowanych wcześniej do tego celu (prawdopodobnie tylko trzy z 10–25 sformowanych i przeszkolonych).

Rosyjskie dowództwo próbuje odciągnąć te ukraińskie rezerwy ze strefy walk na południu, dlatego prawdopodobnie wydało rozkaz ostrzeliwania wszędzie ukraińskich pozycji. Pociski spadają nie tylko na froncie, ale także na miejscowości wzdłuż całej granicy rosyjsko-ukraińskiej. Rosjanie nie robią wyjątku nawet dla terenów zlanych powodzią, ostrzeliwują m.in. w Chersoniu dzielnice, które nadal są podtopione. Ale i w nadbrzeżnych wioskach giną mieszkańcy od rosyjskiego ostrzału. Zabijani są też wolontariusze niosący pomoc powodzianom.

Czytaj więcej

Think tank: Kolejny rajd rosyjskich ochotników na terytorium Rosji

Jednocześnie Rosjanie sami boją się ewentualnych ukraińskich ataków, np. na obwód biełgorodzki (tak jak ostatnio na przełomie maja i czerwca), dlatego wysyłają tam nowe oddziały. Wywołały one przerażenie mieszkańców. „Włamali się do naszych domów, jedne z drzwi wyłamali łomem. (…) Wszystkie nasze rzeczy rozrzucone, szukali małych i wartościowych przedmiotów, co znaleźli, to ukradli. W jednym z domów rozbito telewizor i połamano meble. Mieszkali tam żołnierze, wszędzie są ich ślady. Na podwórku znaleźliśmy dwa rowery ukradzione sąsiadom” – skarżyli się mieszkańcy Nowoj Tawołżanki do gubernatora obwodu.

Gdy o wioskę toczyły się walki, wtedy uciekli ze swych domów. Teraz wrócili i znaleźli wszędzie ślady po swoich żołnierzach, którzy w obwodzie biełgorodzkim zachowują się tak, jak na podbitych częściach Ukrainy.

„Zabrudzili toalety i całe domy. (Na podwórko) wystawione są meble, wyraźnie szykują je do wywiezienia (…) prosimy ochronić nasze domy od dalszego rozgrabiania” – piszą do gubernatora.

Władimir Gładkow nic nie odpowiedział, ale do obwodu zaczęły przybywać kolejne rosyjskie oddziały, tym razem kadyrowcy z Czeczenii. – Kadyrowcy powinni tam zajmować się tym, co umieją najlepiej: panować nad terenem, gdzie tak naprawdę operują oddziały partyzanckie. Może im się to uda. Ale szczerze mówiąc, tam jest straszny chaos – Aleksandr Czerkasow z Memoriału opisał dziennikarzom, co wojska Kadyrowa będą robić w obwodzie graniczącym z Ukrainą.

Ale blogerzy – zarówno ukraińscy, jak i wojskowi – twierdzą, że Czeczenów posłano na tyły, za pierwszą linię wojsk złożonych ze zmobilizowanych. Najprawdopodobniej kadyrowcy mają odgrywać rolę „oddziałów zaporowych”, strzelających do uciekających z pola walki. Rosyjskie dowództwo pewnie zdaje sobie sprawę, ile są warte ich wojska w obwodzie biełgorodzkim.

Ale na innych odcinkach frontu też pojawiają się podobne problemy. Od kwietnia rosyjskie ministerstwo obrony zakazało firmie najemników Wagner Jewgienija Prigożyna werbowania więźniów w łagrach. Teraz resort zajmuje się tym sam, chcąc – śladem Prigożyna – formować z nich oddziały szturmowe, których nie żal i których straty nikogo nie obchodzą. W armii takie jednostki nazwano „Sztorm-z”.

Jednak milioner potrafił utrzymać w nich dyscyplinę, a regularna armia nie. „Świeżo zmobilizowani ze szturmowych oddziałów Sztorm-z uciekają ze swych jednostek wraz z bronią osobistą. Czują się oszukani, gdyż nie dostali obiecanych wypłat. Kompensują to, zabierając samochody ciężarowe, które zapełniają kradzionymi rzeczami. Głównie są to części zamienne do samochodów, opony i paliwo. Próbują to sprzedawać w najbliższych miejscowościach, a potem odjeżdżają w nieznanym kierunku” – informuje ukraiński wywiad wojskowy.

Proceder zaobserwowano w obwodzie ługańskim, na odcinkach frontu, na których nie toczą się walki. Ponieważ na całym froncie spokojnych odcinków jest znacznie więcej niż tych, na których trwają walki, można się domyślać, że rosyjskie dowództwo ma duży kłopot na swoim zapleczu.

Z czterech miejsc, w których trwa ukraiński atak, tylko w jednym (na zachód od Orechowa) nacierającym udało się zająć jedną wioskę.

W pozostałych, mimo zajadłych walk, atak pozwolił wyzwolić jedynie po kilkaset metrów terenu. Zachodni eksperci sądzą, że znaczną rolę w powstrzymaniu natarcia odegrały rosyjskie „środki walki radioelektronicznej”, głuszące m.in. sygnały GPS, co oślepia ukraińskie pociski kierowane i drony.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Wołodymyr Zełenski spotkał się z Geertem Wildersem. Rozmawiali m.in. o korupcji na Ukrainie
Konflikty zbrojne
Przełom na wojnie Rosji z Ukrainą. Gen. Roman Polko wskazuje na kluczową sprawę
Konflikty zbrojne
Medycy pomogą ukraińskim cywilom tuż przy froncie
Konflikty zbrojne
Zachód pozbawia Ukrainę równych szans w starciu z Rosją? Analiza think tanku
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Konflikty zbrojne
Wołodymyr Zełenski: Rosja zaczyna podążać ścieżką Hitlera
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki