W niedzielę Rosja przedstawiła Ukrainie postulaty dotyczące poddania Mariupola i zażądała oficjalnej odpowiedzi do poniedziałkowego poranka. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej wysłało oficjalny list, w którym zażądało, by obrońcy ukraińskiego miasta złożyli broń i opuścili Mariupol. Dopiero w drugiej kolejności otwarte miałyby być korytarze humanitarne dla ludności cywilnej. W praktyce oznaczałoby to kapitulację.
- Nie ma mowy o jakimkolwiek poddaniu się, złożeniu broni. Już o tym informowaliśmy stronę rosyjską - powiedziała w rozmowie z „Ukraińską Prawdą” Iryna Wereszczuk. Nawiązując do długości dokumentu z ultimatum, wysłanego przez najeźdźców z Rosji, wicepremier stwierdziła, że „zamiast tracić czas na osiem stron listu, wystarczy otworzyć korytarz (humanitarny - red.)”.
- Poinformowaliśmy o tym ONZ i Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Teraz czekamy na reakcję społeczności międzynarodowej. To świadoma manipulacja i prawdziwe branie zakładników - dodała ukraińska minister ds. terytoriów czasowo okupowanych.
Wierieszczuk wyraziła też oburzenie, z powodu - jak stwierdziła - porywania i wywożenia przez Rosjan mieszkańców Mariupola. - Dysponujemy dowodami na to, że porywają dzieci z domów dziecka i nie pozwalają nam ich zabrać - mówiła. Według niej agresorzy „zamierzają siłą wywieźć 350 dzieci w kierunku Rosji”. - To jest terroryzm - zauważyła.