Trudno zliczyć jej porażki w poprzedniej kadencji Sejmu, a i ta zaczęła się spektakularnie. Najpierw mieliśmy do czynienia z nieobecnością dużej grupy opozycyjnych posłów podczas głosowania nad porządkiem obrad posiedzenia, na które rządzący chcieli wprowadzić tzw. ustawę kagańcową. Absencja w ławach PiS dawała nadzieję na to, że tego punktu w porządku nie będzie. Trzeba było jednak mobilizacji. A tej zabrakło. Jeden poseł pojechał na urlop, jakaś posłanka musiała zawieźć dzieci do przedszkola, innemu spóźnił się pociąg.
Po tamtym blamażu wszystko miało się zmienić. Opozycyjni politycy zarzekali się, że nie będą się do pracy spóźniać i teraz wszystko będzie działało jak w dobrze naoliwionej maszynie. Nie działa. W jej trybach wciąż jest pełno piachu. Doskonale widać to było w czwartek podczas głosowania nad ustawą o rekompensacie dla TVP. Kilku posłów PiS – zapewne w przekonaniu, że ustawa i tak przejdzie – nie przyszło. Jarosława Kaczyńskiego można nawet usprawiedliwić – w końcu przechodzi rekonwalescencję. Przy stanie 228 posłów PiS opozycja miała szansę na zerwanie kworum, które wynosi 230 głosów. Trzeba było tylko wyjąć karty do głosowania. Ale Iwona Śledzińska-Katarasińska i Małgorzata Tracz zagłosowały. Przeciw. Ustawa przeszła. 228 głosami za i dwoma przeciw. Posłanki usiłował usprawiedliwiać poseł PO Cezary Tomczyk: „Czasami ktoś popełnia błąd. Walka trwa” – napisał na Twitterze.
Dowiedz się więcej: Opozycja chciała zerwać kworum. Nie udało się przez dwie posłanki
Tyle że przez ten błąd bitwa o telewizję publiczną została przez opozycję przegrana. I teraz Jacek Kurski z czystym sumieniem może jej po kilka razy dziennie puszczać Zenka Martyniuka: „Przez twe oczy, te oczy zielone oszalałem! (…) O twą miłość będę walczył”. Taka to będzie walka.