Bogusław Chrabota: Teraz państwo cyfrowe już na poważnie

Było dostatecznie dużo czasu, by przygotować procedury i technologię głosowania online zarówno w parlamencie, jak i w wyborach powszechnych. Dziś jest na to za późno, ale niech ta sytuacja przynajmniej nas czegoś nauczy.

Publikacja: 22.03.2020 21:00

Informacja o odwołanych prawyborach na lokalu w Columbus w amerykańskim stanie Ohio

Informacja o odwołanych prawyborach na lokalu w Columbus w amerykańskim stanie Ohio

Foto: AFP

Do tej pory hasło cyfrowego państwa, poza nielicznymi instytucjami takimi jak ZUS, było w Polsce głównie zaklęciem. Mówiło się na ten temat głośno, powoływano odpowiedzialne urzędy, ale niewiele, a przynajmniej niedostatecznie szybko, robiono. Najlepszą ilustracją zapóźnienia technologicznego jest brak współpracujących ze sobą baz danych instytucji publicznych. To oczywisty absurd, ale również czytelna ilustracja przewlekłości procesów ucyfrowienia. Bazy powstawały odrębnie i w tak różnych czasach, że trudno je objąć jedną technologią. To zarazem wielki kłopot i konieczność szybkiego nadrabiania zaległości.

Takie wnioski bez wątpienia podpowie nam bilans światowego kryzysu wywołanego przez koronawirusa. Czy będą równie oczywiste dla polityków? W normalnej sytuacji byłbym sceptyczny, politycy zdecydowanie bardziej gustują w psuciu prawa czy powszechnym rozdawnictwie nie swoich pieniędzy. To daje łatwy dostęp do politycznych apanaży. Ale tym razem jest inaczej. Przyjemność z bycia politykiem zderza się brutalnie z dyskomfortem koniecznej obecności w Sejmie, która jest potrzebna do uchwalania ustaw z pakietu kryzysowego Morawieckiego. A więc maska na twarz, żel na dłonie i na Wiejską marsz!

A mogło być przecież inaczej. Było dostatecznie dużo czasu, by przygotować procedury i technologię głosowania online. Technicznie to żart, wyzwanie równie dziś skomplikowane jak jazda na rowerze. Google czy Facebook, nie wspominając już o służbach większości rozwiniętych krajów świata, dysponują milion razy bardziej zaawansowanymi technologiami. A jednak nie było w polskim parlamencie czasu na wdrożenie takiego systemu. Nie opracowano stosownych procedur, więc trzeba narażać życie i zdrowie posłów i senatorów. Nietrudno sobie wyobrazić, że choć jedna osoba z obecnych w Sejmie będzie nosicielem koronawirusa. W takiej sytuacji, zgodnie z obowiązującymi przepisami, kwarantanną będą musieli być objęci wszyscy, którzy mieli z nią kontakt. Absurd, czyż nie?

Podobnie można by było rozwiązać problem z utrzymaniem terminu wyborów prezydenckich, gdybyśmy tylko mieli opracowane procedury oddawania głosu online. Przy takich możliwościach technicznych i formalnoprawnych, przy powszechności standardu podpisu elektronicznego wybory online nie byłyby problemem. Dziś oczywiście na to za późno, ale niech ta sytuacja przynajmniej nas czegoś nauczy. Wyciągnijmy systemowe wnioski w zakresie cyfryzacji życia społecznego i polityki. Tym bardziej że łatwo dostrzec, jak obie sfery wyprzedza e-gospodarka. Znaczna część Polski pracuje przez internet. Tam, gdzie to możliwe, praca zdalna skutecznie zastępuje obecność fizyczną.

To unikalny czas na przyspieszenie niezbędnych procesów. Zróbmy z nich narodowy priorytet, jak zrobiła to przed nami maleńka Estonia. Doskonalmy e-learning, e-medycynę, systematycznie pracujmy nad komunikacją państwowych baz danych, by można było wykorzystać efekt big data. Stwórzmy wizję cyfryzacji polityki. To wymaga środków i wysiłku, ale nie da się inaczej. Prostymi transferami społecznymi nie unowocześnimy państwa, a pandemia uczy nas, że ta nowoczesność jest do przetrwania cywilizacji niezbędna.

Do tej pory hasło cyfrowego państwa, poza nielicznymi instytucjami takimi jak ZUS, było w Polsce głównie zaklęciem. Mówiło się na ten temat głośno, powoływano odpowiedzialne urzędy, ale niewiele, a przynajmniej niedostatecznie szybko, robiono. Najlepszą ilustracją zapóźnienia technologicznego jest brak współpracujących ze sobą baz danych instytucji publicznych. To oczywisty absurd, ale również czytelna ilustracja przewlekłości procesów ucyfrowienia. Bazy powstawały odrębnie i w tak różnych czasach, że trudno je objąć jedną technologią. To zarazem wielki kłopot i konieczność szybkiego nadrabiania zaległości.

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich