Grójeccy rolnicy odkażający ulice za pomocą domowych opryskiwaczy zamiast specjalistycznego sprzętu obrony cywilnej, sprzedaż masek medycznych przez Agencję Rezerw Materiałowych przed wybuchem epidemii, problem ze sprawnym raportowaniem o liczbie zarażonych i zmarłych na koronawirusa – to tylko nieliczne przykłady, że zarządzanie kryzysowe przypomina działanie ad hoc, a nie wykorzystujące sprawnie działające i przećwiczone procedury.
Zmiany powinny być zatem gruntowne. Szansą na stworzenie ścieżki może być procedowana od wielu miesięcy nowa strategia bezpieczeństwa narodowego. Na bazie tego dokumentu powinien zostać dokonany przegląd szkieletu systemu zarządzania w sytuacjach trudnych.
Dzisiaj Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego jest ciałem opiniotwórczo-doradczym, a rolę sekretarza pełni Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. W skład RZZK wchodzą wybrani członkowie Rady Ministrów, w tym premier, ale to nie ten organ podejmuje decyzje, tylko prezes Rady Ministrów.
Dobrym rozwiązaniem powinno być zintegrowanie obydwu instytucji np. w komitet Rady Ministrów ds. bezpieczeństwa, który odpowiadałby za zarządzanie bezpieczeństwem narodowym w sytuacji kryzysu. Może to zabrzmi politycznie niepoprawnie, ale w tym zakresie może warto wzorować się na rozwiązaniach rosyjskich lub ukraińskich, które mają w swoich strukturach resorty do spraw sytuacji nadzwyczajnych i ochrony ludności.
Warto też sięgnąć do rozwiązań promowanych przez Singapur, kraje skandynawskie i nadbałtyckie. Chodzi o działania, których celem jest zwiększenie odporności państwa w czasie kryzysu, ale też przygotowanie społeczeństwa do działaniach w sytuacjach ekstremalnych. Dzisiaj widać, że państwo ograniczyło się do forsowania działań restrykcyjnych, a nie skupiło się na stopniowym promowaniu myślenia sprzyjającego zachowaniu zdolności do przetrwania. Z tym wiążą się m.in. edukacja, działania psychologiczne, wzmacnianie odporności służb, obrony cywilnej, wsparcia społeczeństwa dla sił zbrojnych. Specjaliści nazywają to obroną totalną lub powszechną. Opisujące je dokumenty przed laty przyjęły m.in.: Estonia, Łotwa, Litwa, Szwecja i Finlandia. Nie sprowadzają się one do uczenia ludzi, jak się zachować w przypadku wojny, ale przede wszystkim skupiają się na systematycznym ćwiczeniu procedur działania w różnych sytuacjach, w tym w stanie klęski żywiołowej, a z takim, choć formalnie tego rząd nie ogłasza, dzisiaj mamy do czynienia. Np. w 2015 r. litewskie Ministerstwo Obrony opracowało podręcznik zachowania się w sytuacjach kryzysowych.