Największym problemem wizerunku głowy państwa była jej całkowita niesamodzielność i uzależnienie od swego macierzystego środowiska politycznego. Na dodatek w pierwszych dniach kampanii wyborczej partia popełniła poważne błędy strategiczne, w efekcie których Duda został jeszcze mocniej związany z PiS. Na inauguracyjnej kampanii występowali liderzy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele i podkreślali, że reelekcja jest gwarantem realizacji programu Zjednoczonej Prawicy. To, co logiczne z punktu widzenia partii rządzącej, nie jest wcale oczywiste, biorąc pod uwagę logikę wyborów prezydenckich, w których trzeba dostać nie zwykłą większość, ale ponad połowę głosów.
Bez względu na to, jak ostry jest spór między Kaczyńskim i Dudą, faktem jest, że poróżniło ich podejście do TVP. Według prezesa PiS to dzięki Kurskiemu partia zachowuje tak wysokie poparcie i nie szkodzą jej różne skandale wyciągane przez wrogie władzy media – prezes jest wszak przekonany, że PiS przyszło działać w niezwykle niesprzyjającym, by nie powiedzieć wrogim, otoczeniu politycznym i medialnym. Z kolei środowisko Dudy zwracać ma uwagę, że owszem, Kurskiemu partia władzy zawdzięcza stałe poparcie, ale też i szklany sufit, który dał o sobie znać w wyborach samorządowych, sejmowych a szczególnie senackich. TVP utwardzająca przekaz zapewnia lojalność twardego elektoratu, ale zniechęca swą propagandą tych bardziej umiarkowanych, bez których nie da się wygrać prezydentury.
Stąd też zapewne otoczenie Dudy doszło do wniosku, że weto może się spodobać wyborcom, którzy rozstrzygną wynik drugiej tury lub może – kto wie – zdecydują o wyniku wyborów już w pierwszej turze.
Na pozór temu rozumowaniu nic nie można zarzucić. Kłopot w tym, że sztab Andrzeja Dudy popełnił już zbyt dużo błędów, by jednym wetem doprowadzić do resetu kampanii. Poza tym weto może zmiękczyć twardy elektorat, który dopiero co wybaczył Dudzie takie „zdrady" jak dymisja Antoniego Macierewicza. Wetując 2 mld zł dla TVP, prezydent postawiłby ryzykowny zakład na jedną kartę.