Epidemia to moment próby. Nie tylko dla społeczeństwa muszącego ścierpieć kolejne obostrzenia, ale również dla klasy politycznej. W reakcji na sytuacje wyjątkowe jak w zwierciadle odbijają się polityczne osobowości. I dość szybko wychodzi na jaw, kto jest plastikowym tworem marketingowców, a kto prawdziwym politycznym przywódcą – kimś, za kim inni gotowi są pójść.
Jeśli ktoś chce wiedzieć, o czym mówię, powinien obejrzeć w sieci orędzie królowej Elżbiety II do narodu wygłoszone, by podnieść na duchu społeczeństwo walczące z koronawirusem. I nie chodzi wyłącznie o to, co jest odwzorowane w języku angielskim, gdzie o królowej mówi się nie Jej Wysokość, ale Her Majesty, odnosząc się do majestatu władcy, ale również o cechy osobowości. Na tym krótkim nagraniu są doskonale widoczne i pokazują, czym różni się przywódca od zwykłego polityka.
Choć do sondaży w czasie zarazy należy podchodzić ostrożnie, można je traktować jako swego rodzaju fotografie stanów emocji społecznych. I jako cenny sygnał, czy według obywateli politycy zdają trudny egzamin, który przed całym światem postawiła Opatrzność. Tak można traktować przetasowania na czele rankingu zaufania publicznego, na pierwsze miejsce którego wskoczył minister zdrowia Łukasz Szumowski – ten sam, który we czwartek ogłaszał kolejne decyzje dotyczące społecznych rygorów walki z koronawirusem. Kilka miesięcy temu z wyjątkiem specjalistów od ochrony zdrowia i miłośników polityki o profesorze Szumowskim nie słyszał nikt, teraz przegonił prezydenta i premiera, którzy tradycyjnie cieszą się dużym zaufaniem dzięki sprawowanym funkcjom. I często słychać nawet od osób bardzo krytycznie odnoszących się do obecnej władzy, że jedyną osobą, której wierzą w tej chwili, jest właśnie Szumowski. Być może popełnił błędy w ocenie skali epidemii, być może czasem się w swych wypowiedziach poplątał, ale cały czas zachowuje się jak lekarz, a nie jak polityk.
Są też postaci, które ten kryzys zweryfikował negatywnie. Powtórzę, że do sondaży politycznych należy podchodzić z rezerwą, ale jednak kolejne badania, które pokazują, że poparcie dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej topnieje, a drugie miejsce w prezydenckim wyścigu zajął Władysław Kosiniak-Kamysz, dają do myślenia. Problemem kandydatki Koalicji Obywatelskiej była nie tylko niekonsekwencja (niejasne komunikaty dotyczące tego, czy będzie prowadzić kampanię), ale również osobowość. Coraz lepiej widać, że pani wicemarszałek nie ma tego czegoś, czego szukają ludzie w trudnych czasach. Słabe wyniki Roberta Biedronia też mogą na to wskazywać. Ludzie szukają oparcia, pewności, nie zaś postpolityków, którzy mogliby być wzorowymi urzędnikami, ale tylko w normalnych czasach.