„Obaj przywódcy zgodzili się, że nigdy nie może dojść do sytuacji, w której Iran będzie zdolny do zniszczenia Izraela” – to zdanie znajduje się pod koniec oświadczenia, jakie Biały Dom wydał we wtorek po południu po długiej rozmowie telefonicznej Trumpa z Putinem.
A jednak jest to zdanie najważniejsze. Od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę przeszło trzy lata temu współpraca wojskowa Teheranu i Moskwy stała się coraz bliższa. W szczególności Irańczycy dostarczali Rosjanom kluczowe na polu walki drony. Czy w zamian mogliby liczyć na rosyjską technologię nuklearną? Tego w coraz większym stopniu obawiali się nie tylko Izraelczycy, ale także Amerykanie i ich pozostali sojusznicy na Bliskim Wschodzie.
Wygrała logika Putina. Rozejm, jeśli będzie, to po spełnieniu warunków Rosji
Dlatego Trump był gotowy zapłacić wiele za zobowiązanie Putina, że tak się nie stanie. Wygląda na to, że rachunek zapłaci Ukraina. Obaj przywódcy zapowiedzieli bowiem natychmiastowe podjęcie rozmów nad szczegółowymi warunkami rozejmu. Na razie będzie on bowiem obowiązywał tylko w niewielkim zakresie: obie strony mają powstrzymać się przed bombardowaniem infrastruktury energetycznej.
Czytaj więcej
Rozmowę telefoniczną Donalda Trumpa z Władimirem Putinem w sprawie wojny na Ukrainie amerykańskie media porównały do konferencji jałtańskiej w lutym 1945, kiedy Stany Zjednoczone i Związek Radziecki podzieliły się strefami wpływów w Europie.
W ten sposób górę bierze logika Putina. Zapowiadał on, że nie przystanie na bezwarunkowe wstrzymanie ognia. Zgodzi się na wygaszenie walk tylko pod warunkiem rozwiązania „przyczyn obecnego konfliktu”. Chodzi w szczególności o demilitaryzację Ukrainy, zamknięcie jej drogi do NATO i uznanie de facto, o ile nie de iure, rosyjskich zdobyczy terytorialnych.