Artur Bartkiewicz: Ten odcinek, w którym Chandler Bing stał się Matthew Perrym. Refleksja na 1 listopada

Śmierć Matthew Perry’ego, czyli – dla wielu dzisiejszych 40-latków – ikonicznej postaci Chandlera Binga z „Przyjaciół”, skłania do pewnej refleksji, której sprzyjają obchodzone właśnie Uroczystość Wszystkich Świętych, a zwłaszcza Dzień Zaduszny.

Publikacja: 01.11.2023 09:19

Obsada kultowego serialu „Przyjaciele”. Od lewej: Courtney Cox Arquette, David Schwimmer, Jennifer A

Courtney Cox Arquette, David Schwimmer, Jennifer Aniston, Matthew Perry and Matt LeBlanc

Obsada kultowego serialu „Przyjaciele”. Od lewej: Courtney Cox Arquette, David Schwimmer, Jennifer Aniston, Matthew Perry i Matt LeBlanc

Foto: AFP

„Cześć, jestem Chandler. Żartuję, gdy czuję się niepewnie” – mówił w jednym z odcinków „Przyjaciół” bohater grany przez Perry’ego – i było to chyba najbardziej zwięzłe podsumowanie tej postaci. Chandler – obciążony licznymi kompleksami, nieśmiały, przytłoczony przez dominującą matkę i skłócony z ojcem, który odszedł od matki do innego mężczyzny i został drag queen – bronił się przed światem żartami i niepowtarzalnym sarkazmem, który był znakiem firmowym tej postaci.

Dlaczego Chandler Bing jest tak popularną postacią

Postać Chandlera była popularna jednak nie tylko dlatego, że bohater grany przez Matthew Perry’ego potrafił rozbawić widzów do łez. Z Chandlerem łatwo się było utożsamić. Większość z nas nosi ze sobą bagaż swoich kompleksów, z którymi próbuje sobie radzić, przywdziewając różne maski i odgrywając role, które – naszym zdaniem – te słabości zamaskują. Większość z nas idzie przez życie nie jak serialowy przyjaciel Chandlera, Joey (w tej roli świetny Matthew LeBlanc), czyli bezrefleksyjnie. Nie, najczęściej jesteśmy właśnie jak Chandler.

Czytaj więcej

Matthew Perry nie żyje. Przyczyna śmierci gwiazdy "Przyjaciół" wciąż nie jest znana

– Ona jest piękna. Piękna, piękna dziewczyna. Piękność, jest piękna – mówi w jednym odcinku Chandler, widząc w kawiarni, w której spotykają się przyjaciele, młodą kobietę, która mu się podoba. – Powinieneś zaprosić ją na randkę. No dalej. Co najgorszego może się wydarzyć? – pyta go w tym momencie serialowa Monica (Courtney Cox). – Mogę umrzeć – odpowiada Chandler.

Prawdziwa historia Matthew Perry'ego nie brzmi już tak śmiesznie 

Śmierć Matthew Perry’ego w wieku zaledwie 54 lat była jednak szokiem nie tylko dlatego, że dla całego pokolenia fanów „Przyjaciół” był to ktoś tak bardzo bliski, że niektórzy mogli mieć wrażenie, iż sami dobrze go znali. To był szok, bo wiele osób dopiero w momencie jego śmierci dowiedziało się, że życie aktora, który dał światu Chandlera, było pasmem bólu i nierównej walki z własnymi demonami.

Czy potrafimy przeniknąć za obronne mury wznoszone przez nasze dzieci, naszych przyjaciół, naszych partnerów – i dostrzec to, co się za nimi kryje?

Uzależnienie od alkoholu, leków, narkotyków, kilkanaście odwyków, ba, znalezienie się na krawędzi śmierci na wiele lat przed śmiercią (kiedyś, po przedawkowaniu leków, jego serce zatrzymało się na pięć minut) – to nie brzmi jak historia uroczego śmieszka z „Przyjaciół”, prawda? Sam Perry podobno nie był w stanie oglądać serialu, który niektórzy fani znają na pamięć, bo na jego planie prawie nigdy nie był „czysty”. Bawił do łez, a jednocześnie w środku powoli umierał. W końcu wydawało się, że wygrał swoją walkę, ale wszystko wskazuje na to, że lata zmagań z nałogami nie pozostały bez wpływu na jego zdrowie.

Czy dostrzegamy podobne demony u naszych najbliższych?

A jaka z tego wszystkiego płynie refleksja? Cóż – przypadek Chandlera Binga, który dopiero po śmierci dla wielu stał się prawdziwym Matthew Perrym skłania do zastanowienia się, czy i my w życiu czasem nie dajemy się zwieść maskom noszonym przez osoby, które są wokół nas, nawet często te najbliższe. Czy dostrzegamy, że gdy ktoś się śmieje, to tak naprawdę czasem krzyczy o pomoc? Czy potrafimy przeniknąć za obronne mury wznoszone przez nasze dzieci, naszych przyjaciół, naszych partnerów – i dostrzec to, co się za nimi kryje? Czy czasem – trochę z lenistwa – nie bierzemy za dobrą monetę tego, co widzimy, zamiast spróbować odkryć, co kryje się głębiej? Bo jeśli nie, to może warto coś zmienić, bo po prostu może zabraknąć nam czasu.

W jednym z odcinków „Przyjaciół” na planie spotkali się Matthew Perry i Robin Williams (wiele lat później zmarł śmiercią samobójczą po przegraniu własnej walki z nałogami i depresją). I widzowie śmiali się do łez – bo kochali maski aktorów, a przecież już wtedy, na tym planie, były demony, które ostatecznie ich zabiły. Ich jednak nikt nie dostrzegał.

„Cześć, jestem Chandler. Żartuję, gdy czuję się niepewnie” – mówił w jednym z odcinków „Przyjaciół” bohater grany przez Perry’ego – i było to chyba najbardziej zwięzłe podsumowanie tej postaci. Chandler – obciążony licznymi kompleksami, nieśmiały, przytłoczony przez dominującą matkę i skłócony z ojcem, który odszedł od matki do innego mężczyzny i został drag queen – bronił się przed światem żartami i niepowtarzalnym sarkazmem, który był znakiem firmowym tej postaci.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich