W ciągu minionych ośmiu lat podobnych wypowiedzi ze strony ważnych polityków PiS było więcej. Np. w czerwcu tego roku, Zbigniew Ziobro obiecywał, że nie da stworzyć w polskich miastach ani stref wojennych, ani gett pełnych agresywnych i wrogo nastawionych grup. Miał być całkowity szlaban dla jakichkolwiek imigrantów i zero pomocy dla tych, których podrzucają Putin z Łukaszenką. I z jednej strony rząd nie zgadza się na mechanizm relokacji uchodźców (sprawa ma być przedmiotem referendum), buduje ogrodzenie na granicy z Białorusią (też temat na referendum), z drugiej zaś po cichu, za plecami elektoratu, na oścież otwiera drzwi dla cudzoziemców z innych kręgów kulturowych. W czerwcu pisaliśmy na naszych łamach, że od momentu przejęcia władzy przez PiS aż pięciokrotnie wzrosła liczba wydanych czasowych praw pobytu dla obywateli takich państw, jak: Egipt, Zimbabwe, Indie, Gruzja, Tadżykistan, Uzbekistan, Kirgistan. Teraz zaś okazuje się, że według danych Eurostatu w 2020 r. Polska wydała 600 tys. wiz pracowniczych dla cudzoziemców na 2,2 mln przyznanych łącznie we wszystkich krajach UE. W 2021 r. takich wiz wydaliśmy już ponad 790 tys. Komu? Obywatelom Gruzji, Afganistanu, Bangladeszu, Filipin, Egiptu, Indii.

Można byłoby powiedzieć, że mimo dużego napływu migrantów Kaczyński i Ziobro stanęli jednak na wysokości zadania. Żadna mniejszość nie narzuciła Polakom swoich praw, a kobiety i dzieci nie boją się wychodzić na ulicę. Nie odnotowano też rzadkich chorób, które mieliby przenieść uchodźcy, przed czym też przestrzegał prezes PiS w 2015 r.

Czytaj więcej

Polska liderem wizowym UE. W rok 40 razy więcej emigrantów zarobkowych niż w Niemczech

Jednak co spotkało tych, których PiS do Polski wpuścił? Większość po dostaniu się do strefy Schengen, dzięki mechanizmom stworzonym przez rząd Zjednoczonej Prawicy, błyskawicznie pojechała na Zachód. W wystąpieniu sprzed ośmiu lat Kaczyński mówił wprost o odróżnianiu migrantów ekonomicznych od uchodźców. Dodawał, że nie ma się co martwić, magnesem bowiem dla tych pierwszych są przede wszystkim Niemcy.

Dziś wiele wskazuje na to, że polski system przyznawania wiz jest korupcjogenny, a kontrola nad pracownikami z zagranicy iluzoryczna. Ale prezes powie, że to nie nasz problem, tylko Niemiec, tego wielkiego magnesu. Rzeczywistego problemu, jakim jest brak jakiejkolwiek polityki migracyjnej naszego państwa, na co zresztą od lat zwracają uwagę liczni eksperci, Kaczyński nie zauważy. Zagrzmi dopiero wtedy, gdy zła UE wystawi Polsce rachunek za nieszczelne granice.