Jedno jest pewne – wchodzimy w bardzo niewygodne buty. Dwie poprzednie edycje tych igrzysk odbyły się w Baku i Mińsku z łaski dyktatorów Azerbejdżanu i Białorusi. Nikt inny ich nie chciał i gdyby nie to moralnie wątpliwe wsparcie, zapewne umarłyby śmiercią naturalną tuż po narodzinach. Teraz mamy je ratować my, a właściwie tchnąć w nie nowe życie w akompaniamencie zapewnień, że czas najwyższy zdjąć z tej imprezy polityczne piętno, czemu ma służyć zorganizowanie ich w kraju zachodniej demokracji, w historycznym mieście znanym każdemu wykształconemu Europejczykowi.
Czytaj więcej
Pierwsze edycje Igrzysk Europejskich, które organizowały Azerbejdżan i Białoruś, nie cieszyły się...
Ale to myślenie życzeniowe. Prawdziwego prestiżu sportowym zawodom mogą dodać tylko sportowcy walczący o wielką stawkę w towarzystwie tysięcy kibiców na stadionach i milionów przed telewizorami. A tego prestiżu igrzyska europejskie dotychczas nie miały – poprzednie przeszły praktycznie niezauważone. W tej sytuacji twierdzenie ministra Kamila Bortniczuka, że organizujemy w tym roku największe sportowe wydarzenie na świecie, znajdzie bez wątpienia potwierdzenie w TVP, ale chyba nigdzie więcej.
Igrzyska zaczynają się w środę, a w światowych mediach głównego nurtu na razie o nich cicho i raczej nie należy mieć nadziei, że to się zmieni. Fakt, że w niektórych sportach będzie można w Krakowie i okolicach wywalczyć bilet na prawdziwe igrzyska w Paryżu jest ważny dla sportowców, ale na wyobraźnię masowego kibica przesadnie nie działa.
Może gdyby nie polityka, odbiór tej imprezy byłby u nas inny. Ale dziś przeciwnicy pisowskiej władzy uznają igrzyska europejskie za jeszcze jedną próbę przekonania Polaków, że nasza ojczyzna rośnie w siłę, a ludziom – żyjącym coraz dostatniej – oprócz chleba należą się przecież igrzyska. Będą więc argumentowali, że to typowa pokazówka, na którą w trudnych czasach wydano dużo pieniędzy. Toporna propaganda PiS sprawia, że sceptyczne spojrzenie jest naturalne, a zaklęcia ministra Bortniczuka przekonują już tylko dawno przekonanych.