Joanna Ćwiek: Za mało życzliwości, za dużo klauzuli

Lekarze wiedzą, że w sytuacji zagrożenia życia klauzula sumienia nie obowiązuje. Ale jest to wygodne wytłumaczenie, by ratować się przed odpowiedzialnością.

Aktualizacja: 19.06.2023 06:32 Publikacja: 19.06.2023 03:00

Joanna Ćwiek: Za mało życzliwości, za dużo klauzuli

Foto: Adobe Stock

Dyskusja o klauzuli sumienia lekarzy toczy się od lat. Dotyczy ona zwykle tego, że dostępny w publicznej placówce lekarz odmawia np. wypisania recepty na tzw. tabletki dzień po czy dostępu do antykoncepcji. I choć w takim przypadku lekarz ma prawo powołać się na zapisy o klauzuli sumienia, robi się ogromny kłopot, gdy jest to jedyny ginekolog w okolicy.

Podjęcie decyzji o zakończeniu ciąży to jednak co innego. Tak jak było to w przypadku tragicznie zmarłej pani Doroty, której nie udzielono pomocy w szpitalu w Nowym Targu. Celowo nie używam słowa aborcja – moim zdaniem odnosi się ono do sytuacji, w której kobieta nie chce dziecka i decyduje się na zabieg. Tu tak nie było, bo zmarła kobieta nosiła ciążę chcianą, wyczekaną i jechała do szpitala, by ratować swoje dziecko.

Czytaj więcej

Gdy zagrożone jest życie kobiety, klauzula sumienia nie działa

I ratować swoje życie – a to nie ma nic wspólnego z żadną klauzulą sumienia. Bo trzeba chyba nie mieć sumienia, by kazać kobiecie konać w męczarniach przez wiele godzin, by „ratować” życie dziecka, które było nie do uratowania. Niestety, biologia jest nieubłagana. Statystyki mówią, że ok. 15–20 proc. ciąż z różnych powodów kończy się poronieniem.

Zwykle w takim przypadku daje się naturze robić swoje i nie usuwa się płodu operacyjnie. Ale też trzeba bardzo monitorować stan pacjentki, by nie rozwinęła się sepsa. Bo wstrząs septyczny w 40 proc. kończy się śmiercią. Dlaczego w tym przypadku nie wykonywano częstych badań? Na razie nie wiadomo. Wiadomo jednak, że mając klauzulę sumienia, zawsze ma się wentyl bezpieczeństwa. Po co się więc męczyć? A w razie urodzenia żywego tłumaczyć się z przedwcześnie wywołanego porodu? Lepiej uznać, że wszystko się dobrze skończy – bo tak jest jednak w większości takich przypadków. A że kobieta przeżyje traumę? Kto by się tym przejmował…

A może do takich sytuacji, jak te w Nowym Targu czy Pszczynie, by nie dochodziło, gdyby poprawiła się jakość opieki nad kobietą w ciąży podczas porodu czy poronienia. Słuchania tego, co mówią i jak się czują. Poronienie lub poród to nie są przyjemne doświadczenia życiowe, które jednak kobieta zachodząca w ciążę, w zależności od finału sprawy, musi przejść. Ale nie trzeba jej tego utrudniać – ignorować potrzeb, lekceważyć, wyśmiewać wątpliwości i podchodzić do wszystkiego schematycznie. Okazanie jej choć odrobiny życzliwości i szacunku nic nie kosztuje. A jak widzimy, może nawet uratować życie. Klauzula sumienia nie ma tu nic do tego, bo przecież nie obowiązuje w chwili zagrożenia życia i zdrowia kobiety. Każdy lekarz o tym wie.


Dyskusja o klauzuli sumienia lekarzy toczy się od lat. Dotyczy ona zwykle tego, że dostępny w publicznej placówce lekarz odmawia np. wypisania recepty na tzw. tabletki dzień po czy dostępu do antykoncepcji. I choć w takim przypadku lekarz ma prawo powołać się na zapisy o klauzuli sumienia, robi się ogromny kłopot, gdy jest to jedyny ginekolog w okolicy.

Podjęcie decyzji o zakończeniu ciąży to jednak co innego. Tak jak było to w przypadku tragicznie zmarłej pani Doroty, której nie udzielono pomocy w szpitalu w Nowym Targu. Celowo nie używam słowa aborcja – moim zdaniem odnosi się ono do sytuacji, w której kobieta nie chce dziecka i decyduje się na zabieg. Tu tak nie było, bo zmarła kobieta nosiła ciążę chcianą, wyczekaną i jechała do szpitala, by ratować swoje dziecko.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich