W praktyce ta zmiana oznacza, że rządząca partia silna pieniędzmi spółek Skarbu Państwa zawłaszcza kolejną instytucję, tym razem z przyzwoleniem jej członków, którymi są w większości związki sportowe. One zagłosowałyby nawet na Myszkę Miki, gdyby ta siedziała w kieszeni wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. A Piesiewicz taką myszką jest i dlatego może obiecywać wszystkim wszystko: dla PKOl - więcej pieniędzy, dla medalistów olimpijskich - wyższe premie i mieszkania, dla związków w sportach niszowych - telewizję PKOl. Gdy przyjrzeć się uważnie tym obietnicom, to wynika z nich, że nadchodzi zbawca, który położy kres wszelkim kłopotom polskiego sportu.
PKOl w okresie między igrzyskami wpływu na przygotowania sportowców nie ma prawie żadnego, o wszystkim decydują związki. Większość z nich jest na garnuszku państwa, a tylko nieliczne takie jak np. piłka nożna czy siatkówka mogłyby funkcjonować samodzielnie. Żaden nawet najsprawniejszy guru od marketingu nie sprzeda reklamodawcom czy mediom - z całym szacunkiem dla tych sportów - pięcioboju nowoczesnego, łucznictwa, zapasów, strzelectwa, wioślarstwa czy kajakarstwa. Akurat w tych dwóch ostatnich sportach mamy od dawna olimpijskie medale, ale czy ktoś z ich zdobywców przebił się reklamowo, czy mamy transmisje z regat wioślarskich w ważnych mediach? Ci sportowcy nie mają szans w świecie zawłaszczonym przez Roberta i Annę Lewandowskich, Igę Świątek, walki w klatkach i Fame MMA.
Czytaj więcej
Zgodnie z przewidywaniami nowym prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego został Radosław Piesiewicz, który od 2018 roku kieruje Polskim Związkiem Koszykówki.
Medaliści w wielu sportach zauważalni są tylko wtedy, gdy znicz jeszcze płonie, potem rynek narzuca swoje prawa. I wtedy właśnie ważne jest to, co daje państwo - stypendia, nagrody, wyjazdy na obozy treningowe. A dziś państwo to PiS, państwo to Piesiewicz i dlatego szedł on po władzę w PKOl przez nikogo w świecie sportu nie niepokojony. Jak z tego widać w tym środowisku wiara w to, że po jesiennych wyborach potrzebna będzie kohabitacja między prezesem a inną władzą nie jest przesadna, czemu akurat trudno się dziwić.
Czytaj więcej
Główny kandydat na nowego prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz: – PKOl nie może być tylko biurem turystycznym, które co dwa lata ubiera i wsadza do samolotu olimpijczyków.