Michał Szułdrzyński: Dlaczego warto bronić Marcina Matczaka

W krytyce, która spotkała profesora prawa, jest sporo żalu, że taki fajny antypisowski Matczak zawiódł, wyszła z niego jakaś konserwa, jakiś katol. Manuela Gretkowska kazała mu nawet wyp...

Publikacja: 29.12.2022 13:20

Marcin Matczak

Marcin Matczak

Foto: rp.pl

Profesor Marcin Matczak wywołał dwie burze z rzędu. W Wigilię opublikował w „Gazecie Wyborczej” tekst, w którym tłumaczył religijny sens świętowania Bożego Narodzenia, przekonując, że ateistyczne święta „to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie” – obficie cytując wydaną przez Krytykę Polityczną książkę Byung-Chul Hana. Z kolei w środę uderzył jeszcze mocniej, publikując odpowiedź krytykom i tytułując ją: „Przytulicie znajomego, który wyzna, że jest gejem, ale znajomemu, który powie, że wierzy w Boga, każecie wyp... z domu”.

Warto zauważyć, że oba te tekst miały zupełnie innych adresatów. Pierwszy odbieram jako ciekawą analizę religijności świąt, paradoksalnie skierowaną do osób wierzących, pokazującą, że zeświecczanie Bożego Narodzenia nie ma sensu. Święta to coś więcej niż wypoczynek przed kolejnym tygodniem pracy; to budowanie wspólnoty wokół tajemnicy. Wspólne oglądanie telewizji to nie świętowanie. Prof. Matczak trafnie i boleśnie portretuje rodziny, które niby są razem, ale w których każdy pogrążony jest w ekranie własnego smartfona. I pewnie dlatego ten tekst został przez niektórych błędnie odczytany jako wymierzony w ateistów, obrażający ich, dzielący ludzi obchodzących święta na lepszych i gorszych. Błędnie, bo profesor deklaruje się jako osoba wierząca i z tej perspektywy pisze o doświadczeniu świętowania, a nie przeciw komukolwiek.

Czytaj więcej

Nauka i wiara. W poszukiwaniu sensu życia

Ale krytyka Matczaka ma jeszcze jedno źródło. Otóż profesor prawa uchodził za jednego z głównych wrogów PiS, bezwzględnie krytykował zmiany w sądownictwie, stając na straży praworządności. Przez obóz antypisowski został więc uznany za swojego, za jedną z twarzy sprzeciwu wobec zamordyzmu. A że dziś dominuje myślenie pakietowe, profesor Matczak musi być antypisowski we wszystkim. Skoro religia jest domeną pisowców, wiec antypisowski Matczak powinien również uderzać w religię i raczej zdekonstruować Boże Narodzenie, ironicznie je wyśmiać, nie zaś je bronić. W krytyce, która go spotkała, było więc sporo żalu, że taki fajny antypisowski Matczak zawiódł, wyszła z niego jakaś konserwa, jakiś katol. Dlatego Manuela Gretkowska kazała mu wyp...

I właśnie do tych krytyków, rekrutujących się z liberalno-lewicowych elit Matczak kieruje drugi tekst, zarzucając im w nim nietolerancję. I chodzi mu nie o nietolerancję ogółu społeczeństwa, ale właśnie tych komentatorów, szczycących się swą otwartością, którzy nie mogą znieść tego, że ktoś może uważać ateistyczne Boże Narodzenie za pozbawione sensu.

Prof. Matczak trafnie i boleśnie portretuje rodziny, które niby są razem, ale w których każdy pogrążony jest w ekranie własnego smartfona

Profesor Matczak bije mocno: „Kiedy was czytam, mam déjà vu z interakcji ze zwolennikami PiS – oni także zarzucali mi prowincjonalność, ruską facjatę i charakterystyczny dla profesorów idiotyzm (...) A przez to, że tacy jesteście, zasługujecie na rewanż tych, których obrażacie – na trzecią i czwartą kadencję PiS, w czasie której będziecie się zastanawiać, dlaczego tak światli ludzi jak wy muszą cierpieć dyktaturę ciemniaków”.

Nic dodać nic ująć. Poza tym, że warto słuchać profesora Matczaka zarówno wtedy, gdy pokazuje niebezpieczeństwo pisowskiego zamachu na niezależność sądownictwa, jak i również, gdy zastanawia się nad religijnością świąt.

Profesor Marcin Matczak wywołał dwie burze z rzędu. W Wigilię opublikował w „Gazecie Wyborczej” tekst, w którym tłumaczył religijny sens świętowania Bożego Narodzenia, przekonując, że ateistyczne święta „to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie” – obficie cytując wydaną przez Krytykę Polityczną książkę Byung-Chul Hana. Z kolei w środę uderzył jeszcze mocniej, publikując odpowiedź krytykom i tytułując ją: „Przytulicie znajomego, który wyzna, że jest gejem, ale znajomemu, który powie, że wierzy w Boga, każecie wyp... z domu”.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich