Wizyta Andrzeja Dudy w Berlinie pełna była zaskakujących momentów. Choć największym zaskoczeniem było to, że nagle powiało normalnością, i to, co wydaje się w dyplomacji czymś oczywistym, stało się zaskoczeniem. Prezydent mówił więc, że z Niemcami łączą nas przyjaźń i dobre sąsiedztwo. Dziękował za propozycję zainstalowania w Polsce niemieckich baterii Patriot, i podkreślał, że nasz zachodni sąsiad jest europejskim mocarstwem. Nie usłyszeliśmy nic o budowie IV Rzeszy ani o tym, że Unia to narzędzie zniewalania narodów pod niemieckim butem, co powtarza lider partii rządzącej Jarosław Kaczyński. I gdy dziennikarze zapytali o tę rozbieżność, Duda z rozbrajającą szczerością przyznał, że było to spotkanie prezydentów, a oni nie muszą w tej chwili prowadzić kampanii wyborczej...
Prezydent – choć pochodzi z obozu rządzącego – przyznaje więc wprost, że i tak już niełatwe z rozmaitych powodów relacje polsko-niemieckie stały się ofiarą polityki wewnętrznej. I być może to właśnie było głównym przesłaniem, z jakim pojechał do Berlina: różne rzeczy będzie się w Polsce mówić i robić, ale przynajmniej głowa państwa jest świadoma tego, jak ważne są wzajemne relacje.
Czytaj więcej
Codzienne ataki Jarosława Kaczyńskiego na zachodniego sąsiada to tylko kampania wyborcza – dał do zrozumienia w Berlinie polski prezydent.
Powstaje pytanie, kto odpowiada za politykę wobec Niemiec. Prezydent Duda? Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau formalnie odpowiadający za dyplomację? A może Arkadiusz Mularczyk, jego zastępca, który w ubiegłym tygodniu prezentował w Berlinie raport o stratach wojennych głównie w polskich instytucjach. Jest tajemnicą poliszynela, że Mularczyk bardziej słucha lidera partii rządzącej niż Raua. A może politykę wobec Niemiec prowadzi „szeregowy poseł” Jarosław Kaczyński? Kto będzie miał największy wpływ na te relacje? Kaczyński, który długo się upierał, by niemieckich patriotów nie przyjmować, czy prezydent, który od początku przekonywał, że powinny strzec polskiego nieba i polskich obywateli?
Sprawa jest fundamentalnie ważna, bo jak zresztą przypomniał Duda w Berlinie, współpraca Polski i Niemiec będzie konieczna przy odbudowie Ukrainy. Mało tego, ona będzie kluczowa dla ułożenia na nowo porządku bezpieczeństwa, gdy prędzej czy później wojna się zakończy. Polska nie może sobie pozwolić na to, by nie być przy stole rozmów, przy którym będzie się ustalać europejski nowy porządek. Niemców z pewnością przy nim nie zabraknie.