Są wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Przynajmniej tak się uważa w świecie chrześcijańskim od czasów św. Augustyna. Wojna Ukraińców z Moskwą spełnia wszystkie kryteria wojny sprawiedliwej. Właśnie dlatego do szeregów obrońców ukraińskiej niepodległości garnie się tylu cudzoziemców. W obronie wolnej Ukrainy walczą i giną ochotnicy z całego świata. W niektórych krajach polegli obrońcy wolności doczekują się państwowych uroczystości pogrzebowych. Tak jest na przykład w Gruzji, która sama mogła wcześniej posmakować, czym jest krwawa rosyjska agresja. Po śmierci przed kilkoma dniami pięciu Gruzinów w bitwie pod Bachmutem premier Gruzji zapowiedział, że państwo pokryje wszelkie koszty ściągnięcia zwłok poległych, a pogrzeb odbędzie się z honorami wojskowymi.
W Ukrainie giną też Polacy, którzy z różnych powodów podjęli się obrony demokratycznego świata właśnie tam. Po części to ludzie posiadający ukraińskie obywatelstwo, ale większość to tacy, którzy poszli ścieżką sławnej frazy Lelewela: „za wolność naszą i waszą”. W istocie, aż głupio przypominać, ilu wybitnych Polaków kierowało się w życiu i śmierci tą dewizą. Wypadałoby przypomnieć Kościuszkę, Pułaskiego, Bema i Michała Czajkowskiego zwanego Sadyk Paszą. Ta sama idea przyświecała Adamowi Mickiewiczowi udającemu się do Stambułu w celu zorganizowania legionów walczących z Moskwą podczas wojny krymskiej i polskim żołnierzom walczącym pod Monte Casino, Falaise czy Arnhem. Liczył się wspólny wróg i poczucie, że walka z nim to walka o wolność i bezpieczeństwo ojczyzny.
Proszę Szanownych Czytelników o wybaczenie mi wykładu na poziomie pierwszych klas liceum, ale pragnę, by te proste prawdy przebiły się również w Sejmie, w kręgach zbliżonych do partii rządzącej. Bowiem właśnie tu wyraźnie dominuje brak zrozumienia, że polscy ochotnicy w Ukrainie walczą o to samo. Chodzi mi o ważną ustawę, której senacki projekt pani marszałek Witek przetrzymuje w zamrażarce dokładnie od 13 kwietnia. To ustawa o niekaraniu obywateli polskich, ochotników, broniących w ramach ukraińskich sił zbrojnych wolności i niepodległości bratniego państwa. Ta abolicja jest potrzebna, bowiem w świetle polskiego prawa ludzie walczący w siłach zbrojnych obcego państwa podlegają sankcji karnej. Co prawda stworzono ścieżkę legalizacji takich planów w MON (z wyłączeniem czynnych wojskowych i osób podlegających mobilizacji), ale procedury są tak długie i zawiłe, że niemal nikt z nich nie korzysta. Efektem są liczne postępowania i szara strefa wokół udziału Polaków w obronie kraju, który tak mocno wspieramy politycznie, humanitarnie i wojskowo.
Czytaj więcej
Ciągle nie ma prawnych rozwiązań, aby wypłacić zadośćuczynienie rodzinie obywatela polskiego, który poniósł śmierć na wojnie w Ukrainie.
W Ukrainie zginęło kolejnych dwóch Polaków. Ich poświęcenie obowiązujące prawo łączy z formą państwowej zdrady. Z pewnością nie doczekają się godnych pogrzebów, tak jak ranni w Ukrainie Polacy boją się wrócić do kraju na leczenie, w obawie, że przy szpitalnym łóżku zamelduje się prokurator. Dlatego pytam publicznie panią marszałek: dlaczego przetrzymuje projekt ustawy abolicyjnej od kwietnia? Jaki pokraczny polityczny interes wstrzymuje polski Sejm przed oddaniem nawet nie czci czy hołdu, ale elementarnej godności ludziom, którzy walczą o nasze bezpieczeństwo w okopach Ukrainy? Walczą i giną. Co powstrzymuje rękę pani marszałek przed gestem oddającym spadkobiercom Pułaskiego i Bema to, co im się należy? Czyżby ta sama relacja z Moskwą, która każe Viktorowi Orbánowi blokować unijną pożyczkę dla Ukrainy? O co chodzi? Bo ta wojna jest sprawiedliwa.