We wtorek nad ranem czasu polskiego, podczas ostatniego wiecu przed wyborami połówkowymi w USA, Donald Trump ogłosił, że za tydzień wyda ważne oświadczenie. Jak stwierdził, nie chciał niczego ogłaszać teraz, by nie odwracać uwagi od wyborów przedstawicieli do Izby Reprezentantów i części składu Senatu. Bez względu na wynik wyborów, które odbywają się we wtorek, kampania przed „midterm elections” była wielkim tryumfem byłego amerykańskiego prezydenta. W prawyborach popierani przez niego kandydaci masowo zwyciężali, w efekcie ekipa republikańska będzie teraz znacznie jeszcze mocniej zdominowana przez wyznawców trumpizmu spod znaku MAGA („Make America Great Again”; skrót ten zresztą na amerykańskiej lewicy stał się już wręcz obelgą, coś jak u nas faszyzm). Wszystko to sprawia, że szanse Trumpa na wielki powrót do Białego Domu za dwa lata stają się coraz większe.
Tym bardziej, że jego zwolennikom wcale nie przeszkadzają ustalenia komisji wyjaśniającej próbę zamachu stanu z 6 stycznia 2021 roku, gdy Trump zachęcał tłum to szturmu na Kapitol i fizycznej przemocy wobec wiceprezydenta Mike’a Pence’a, który odmówił mu niezatwierdzenia wyniku wyborów prezydenckich. Nie przeszkadza im też śledztwo w sprawie narażenia bezpieczeństwa USA przez przechowywanie ściśle tajnych dokumentów w prywatnej rezydencji w Mar-a-Lago na Florydzie, do których dostęp mogli mieć goście mieszczącego się w tej posiadłości klubu golfowego. Co więcej, były prezydent, który konsekwentnie powtarza, że wybory z 2020 roku zostały sfałszowane, teraz wymagał, by kandydaci przez niego popierani w „midterms” publicznie zadeklarowali, że w owe oszustwo wyborcze wierzą.
Czytaj więcej
Były prezydent USA, Donald Trump, na wiecu politycznym w Ohio zapowiedział, że wygłosi "wielkie oświadczenie" 15 listopada.
Wyborcom republikańskim to wszystko jednak nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – to właśnie dzięki temu Trumpowi przez ostatnie dwa lata udawało się utrzymywać wielkie zainteresowanie swoim potencjalnym powrotem, mobilizować swoich wyborców, dokładać się do polaryzacji, która dzieli społeczeństwo amerykańskie na dwie części. Wręcz zyskał nowych sojuszników: do głosowania na republikanów wezwał na Twitterze jego nowy właściciel, czyli Elon Musk, ogłaszając, że choć uważał się za niezależnego, to demokraci poszli tak daleko na lewo, że teraz dla równowagi należy zagłosować w wyborach do Kongresu na kandydatów republikańskich.
Trump będzie więc teraz przez kilka dni analizować wyniki wtorkowych wyborów, by za tydzień ogłosić oficjalnie, że wraca. I wda się w śmiertelny bój z Joe Bidenem, w wojnę kulturową, w spór o rzekome fałszerstwa sprzed dwóch lat. Będzie opozycją totalną. Jeśli republikanie zdobędą większość w Izbie Reprezentantów, to będą blokować wszystkie inicjatywy prezydenta Bidena, zgodnie z logiką totalnej konfrontacji. Biorąc pod uwagę, że USA stały się w tej chwili głównym gwarantem naszego bezpieczeństwa, a bez ich wsparcia Ukraina dawno zostałaby zaorana przez rosyjskie czołgi, może być to czas dla Polski bardzo ryzykowny.