„Potrzebuję amunicji, a nie podwózki” – miał odpowiedzieć Zełenski, gdy Amerykanie proponowali mu pomoc w opuszczeniu Kijowa. Prezydent Ukrainy i wszyscy wokół wiedzą, że jest on jednym z głównych celów rosyjskich najeźdźców. Symbolem niepodległego, demokratycznego ukraińskiego państwa. Pozbycie się tego symbolu ma złamać ducha Ukraińców, pozwolić Rosjanom, na postawienie na czele Ukrainy swojego namiestnika, drżącego pod groźnym spojrzeniem Władimira Putina, niczym Siergiej Naryszkin, szef wywiadu zagranicznego, na posiedzeniu rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa.
Czytaj więcej
Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski odrzucił propozycję USA, które zaoferowały mu pomoc w ewakuacji z Ukrainy - informuje "Washington Post".
Czy Zełenski się boi? Myślę, że tak. Sam prezydent mówi, że celem jest nie tylko on, ale również jego rodzina. A mimo to wciąż trwa na ulicach walczącego Kijowa. Kiedy Putin marszczy się za stołem w swoim gabinecie na niedostępnym Kremlu, prezydent Ukrainy walczy o swoje państwo ramię w ramię z rodakami. Być może to walka skazana na porażkę, być może Ukraina przegra tę wielką bitwę o swoją wolność. Ale Zełenski robi wszystko, aby była to tylko przegrana bitwa. Bo ludzi wolnych można pokonać, ale nie można ich ujarzmić. Patrząc na prezydenta Ukrainy, możemy być pewni, że duch u naszych sąsiadów nie upadnie, niezależnie od tego ile czołgów, samolotów, śmigłowców i okrętów rzuci przeciw nim Kreml. Prędzej Rosjanie pozazdroszczą Ukrainie jej bohaterskiego prezydenta, niż Ukraińcy pogodzą się z życiem pod butem dyktatora z Kremla.
Tylko na końcu drogi pełnej ofiar jest wolny świat – na końcu tej drugiej jest Putin za groteskowo długim stołem
Zełenski daje bowiem ważne świadectwo zwykłym Rosjanom, którzy żyją w cieniu Kremla. Putin przekonuje ich, że w Kijowie rządzą naziści i nacjonaliści łaknący krwi Rosjan. A jednocześnie zamyka się na Kremlu i wysyła swoich siepaczy przeciw obywatelom, którzy na ulicach miast protestują przeciw wojnie. A po drugiej stronie jest prezydent Ukrainy, demokratycznie wybrany, który w wojskowej bluzie broni Kijowa, gotów raczej zginąć, niż opuścić swoich rodaków w potrzebie. Czy Rosjanie wierzą, że Putin zrobiłby dla nich to samo, skoro nawet w obawie przed koronawirusem zamknął się na Kremlu? Każde kolejne nagranie z Zełenskim na ulicach walczącego Kijowa dowodzi Rosjanom, że znaleźli się po złej stronie historii, pod rządami dyktatora, który przelewa ich krew dla realizacji swoich imperialnych celów.