Kara ta Rosji się należy, ale trudno spodziewać się szybkiej i zdecydowanej reakcji w kwestiach sportowych, skoro nie było jej tak długo w odniesieniu np. do Nord Stream 2. Światowy sport powiązany jest z Rosją od lat na wiele sposobów. Putin dostał już od MKOl zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi (zakończyły się dopingowym skandalem, który ciągnie się za Rosją do dziś, a w Pekinie zamiast poprawy mieliśmy recydywę) i od FIFA piłkarski mundial. Gazprom jest sponsorem futbolowej Ligi Mistrzów znoszącej od lat złote jajka dla UEFA, a jeden z jego szefów Aleksander Diukow zasiada w Komitecie Wykonawczym UEFA (dostał o trzy głosy więcej niż Zbigniew Boniek). Naftowy gigant ma własną grupę kolarską, wspiera siatkówkę oraz jest jednym z głównych sponsorów Ligi Mistrzów także w piłce ręcznej.

Listę rosyjskich aktywów w klubowym futbolu można by ciągnąć długo (Chelsea czy Monaco to właściwie kluby rosyjskie). Biznesowo Rosja jest bardzo mocno zakorzeniona w światowej piłce nożnej i w związku z tym mamy problem, bo to naszą reprezentację spotkało nieszczęście w postaci meczu w Moskwie, którego stawką jest tegoroczny mundial w Katarze.

Polski Związek Piłki Nożnej może oczywiście, nie oglądając się na sportowe koszty, podjąć decyzję, że do Moskwy nie jedziemy. Z moralnego punktu widzenia byłaby to decyzja słuszna, ale na razie wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje, że zostalibyśmy z nią sami. Nasz uzasadniony gniew na sportowym gruncie zacznie mieć większe znaczenie tylko wówczas, jeśli sankcje przeciwko Rosji staną się częścią globalnych działań zmierzających do izolacji reżimu Putina. Takie głosy już słychać, media zaczynają o tym pisać, ale sport nie jest tu autonomiczny, wszystko zależy od tego, jak zareagują światowe potęgi i organizacje takie jak ONZ (to właśnie jej sankcje spowodowały, że Jugosławia nie zagrała na Euro 1992).

Zanim nie zapadną w tej sprawie odważne decyzje, Polska powinna głośno i stanowczo mówić, że gra z putinowską Rosją na jej terenie to w obecnej sytuacji obraza przyzwoitości, i domagać się, że jeśli Putin nie pójdzie po rozum do głowy, to dla Rosji miejsca w sportowym świecie nie ma. Ma nie być w Sankt Petersburgu finału Ligi Mistrzów, ma nie być w tym roku w Rosji mistrzostw świata w siatkówce, by poprzestać tylko na tym, co jako pierwsze przychodzi do głowy. Musimy jednak pamiętać, że konsekwentne karanie Rosji – na wszystkich frontach, we wszystkich sportach – jest praktycznie niemożliwe, bo wymagałoby porozumienia zbyt wielu podmiotów, a tu jednomyślności, podobnie jak w polityce, trudno się spodziewać.

Wolałbym, aby piłkarska reprezentacja Polski pojechała na mecz do Rosji, bo mam nadzieję, że znaczyłoby to, iż tyran się opamiętał i jesteśmy dalej od najczarniejszego scenariusza. Jeśli tego meczu 24 marca nie będzie, może to oznaczać ciemną noc na długo, a o tym strach myśleć, gdy pogardliwe słowa Putina są jeszcze świeżo w pamięci.