Na co Putin ma czekać z rozpoczęciem inwazji na Ukrainę? Po piątkowych rozmowach szefów dyplomacji USA i Rosji w Genewie nie będzie miał już na co. A nic nie wskazuje na to, żeby to spotkanie Blinkena z Ławrowem miało być przełomem, skoro nic nie dał zeszłotygodniowy maraton dyplomatyczny.
Putin stawiał warunek: to ja będę decydował, co może, a czego nie może NATO. Zgodę macie dać mi na piśmie. Nadal go stawia. I będzie stawiał. Jednocześnie wprawił w ruch wielką machinę wojenną nie tylko na granicy z Ukrainą, przy której są dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy. Sygnalizuje: mogę zaszkodzić waszym interesom i gdzie indziej.
Kusi stary Zachód, ten, co nie znał moskiewskiej dominacji: dla waszego dobra pogódźcie się z odrodzeniem naszego imperium i podziałem na strefy wpływów. Rosja nie ma wielkiego potencjału gospodarczego, ale ma wielką determinację. Jest gotowa do poniesienia ofiar, Zachód chce spokoju.
Stanowcza odpowiedź brzmi: nie ugniemy się, bo to byłby koniec Zachodu, a na inwazję na Ukrainę zareagujemy megasankcjami, karami, jakich świat nie zna, Putin zaś nawet nie może sobie wyobrazić.
Czytaj więcej
Ameryce nie udało się zbudować jednolitego stanowiska sojuszu na wypadek inwazji na Ukrainę. Przyznał to sam Biden.