Owszem, Napoleon Bonaparte miał być zachwycony tym, że Polacy walczący pod jego rozkazami, nawet znajdując się pod wyraźnym wpływem napojów wyskokowych, prezentowali znacznie większą wartość bojową niż znajdujący się w analogicznym stanie Francuzi (to jedno z wyjaśnień funkcjonującego we Francji powiedzenia „pijany jak Polak"). Pytanie jednak, czy pielęgnowanie tych akurat tradycji jest wskazane, gdy nikt nie wymaga już od nas szarżowania na armaty pod Somosierrą, tudzież bohaterskiej walki pod Lipskiem i późniejszej próby przepłynięcia Elstery. Zwłaszcza jeśli kultywują je współcześni ułani mknący po polskich drogach swoimi mechanicznymi rumakami.