Gdy tylko Rafał Trzaskowski wygrał przed rokiem wybory prezydenckie w stolicy, wiadomo było, że Warszawa stanie się największym w Polsce poligonem polskiej polityki. I stała się, zresztą dla obu stron. Początkowo lokalna Platforma testowała w Warszawie pomysły progresywne światopoglądowo. Zaczęło się od podpisania karty LGBT i przekazania miejskiej komisji kultury w ręce skrajnie lewicowej radnej. I szybko się okazało, że sprawa LGBT nadała ton kampanii nie tylko w wiosennych wyborach europejskich, ale wciąż wybrzmiewa jako jeden z obyczajowych wektorów kampanii parlamentarnej. Choć nie trudno zauważyć, że zapał władz miejskich do realizowana obyczajowej agendy osłabł. A coraz więcej osób w PO uznaje, że ruch prezydenta był błędem.
Dla prawicy Trzaskowski stał się wrogiem numer jeden – poddany został permanentenemu ostrzałowi. Jego współpracownicy tłumaczą sobie to lękiem PiS przed jego startem w wyborach na prezydenta kraju i tym, że mógłby zagrozić Andrzejowi Dudzie. Jego warszawski tryumf w pierwszej turze rok temu dał mu możliwość wejścia do politycznej ekstraklasy. Stąd – jak tłumaczą sobie w ratuszu – próba wiązania mu rąk totalną krytyką. Tym łatwiejsza, że problemów w Warszawie nie brakuje.
I tak śmierć stadka kóz na wiślanej wyspie rozdmuchiwana jest przez sprzyjające PiS media do rangi ogólnopolskiego problemu. Podobnie było z – obiektywnie dość poważnym – problemem awarii w oczyszczalni ścieków Czajka. Tyle tylko że zwykłym mieszkańcom stolicy ta awaria w niczym nie utrudniła codziennego życia. Widać to zresztą w sondażach, które pokazują, że warszawiacy nieźle oceniają zarówno działanie władz miasta w tej sprawie, jak i sposób, w jaki jest ono zarządzane. A jeśli słuchać polityków PiS w Warszawie, doszło do katastrofy ekologicznej na miarę co najmniej Czarnobyla...
Jednak najlepiej strategię PiS wobec Trzaskowskiego pokazuje awantura wokół 500+. Zacznijmy od samego końca. We wtorek minister finansów napisał na Twitterze: „Dziś podpisałem zwiększenie planu wydatków dla wojewodów na wypłaty tych świadczeń w październiku”. To paradoksalnie przyznanie, że obawy, które zgłaszał prezydent Warszawy, nie były bezpodstawne – skoro minister finansów dopiero teraz podpisał rozporządzenie zwiększające wypłaty samorządom.
Samorządy wypłacały dotąd środki na każde drugie i kolejne dziecko z funduszy przekazywanych przez wojewodę zgodnie ze zgłoszonym zapotrzebowaniem. Ale od lipca 500+ przysługuje też na pierwsze dziecko. Samorządy potrzebują więc środków dla ponad 3 mln dzieci. W połowie września Trzaskowski napisał do Morawieckiego, że do końca roku samorządom może zabraknąć pieniędzy na wypłatę świadczenia. I wtedy rozpętała się polityczna burza. W poniedziałek wystąpił w tej sprawie Jarosław Kaczyński, który grzmiał, że prezydent Warszawy prowadzi operację, która zmierza do tego, żeby nie wypłacać 500+.