Najpoważniejsza, zwolnienie szefa FBI, nie była zapowiedziana, za to została przeprowadzona w brutalny sposób, przypominający odwołanie przez polski rząd kontraktu na francuskie helikoptery. Główny bohater, James Comey, dowiedział się o niej z telewizji i początkowo myślał, że to żart. Pytanie, czy w dymisji Comeya – tak jak przy odrzuceniu caracali – najgorszy nie jest właśnie sposób, w jaki ją przeprowadzono.
Wielu polityków i komentatorów zapewne się oburzy na takie postawienie sprawy. Bo dla nich jest jasne, że wszystko to próba ukrycia spisku Trumpa z Putinem, na którego tropie była FBI. Dziś prorosyjskość, domniemana lub prawdziwa, stała się synonimem największego zła, więc jeśli można czymś uderzyć znienawidzonego Trumpa, to najlepiej jego zadeklarowaną w czasie kampanii wyborczej miłością do Kremla.