Światowa gospodarka musi się nauczyć żyć bez USA

Wszystko zależy od cierpliwości Wall Street, katedry kapitalizmu. To Wall Street musi zdecydować, w którym momencie powiedzieć Trumpowi dość – mówi Pascal Lamy, były szef WTO i komisarz ds. handlu UE.

Publikacja: 10.03.2025 04:49

Światowa gospodarka musi się nauczyć żyć bez USA

Foto: ISHARA S. KODIKARA / AFP

Czy można powiedzieć, że mamy dzisiaj już pełnoskalową wojnę handlową?

Odpowiedź brzmi: tak. Patrząc wstecz na moje 40-letnie doświadczenie w handlu światowym, nigdy nie byliśmy w podobnym bałaganie. Dzisiaj stało się to faktem i to w wielu obszarach. Po drugiej wojnie światowej zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby chronić świat przed takimi podziałami. Dzisiaj większość osiągnięć wszystkich tych lat jest zagrożona i niepewna. A może nawet całkowicie zniszczona.

Stany Zjednoczone i Chiny wyraźnie nie potrzebują zasad i organizacji związanych z wartościami liberalno-demokratyczno-humanistycznymi, które podtrzymują pokój. A Chińczycy nigdy nie byli entuzjastami tego porządku, szczególnie odkąd Xi Jinping doszedł do władzy, ponieważ jest mu przeciwny. Teraz musimy założyć, że USA również będą postępowały podobnie.

 Wszystko zależy więc od tego, czy Europa jest wystarczająco zjednoczona, aby stawić czoła temu wyzwaniu. Są powody, by sądzić, że obecnie jesteśmy zbyt słabi gospodarczo, politycznie i geopolitycznie, głównie dlatego, że w niektórych krajach, których poglądy są bliższe wizji Chin lub Donalda Trumpa, zyskują na znaczeniu siły prawicowe.

 Z drugiej strony to, co przez lata dzieliło Europę Wschodnią i Zachodnią, już nie istnieje. Kilka lat temu mówiliście: uważajcie na Putina i Rosję, a my w to nie wierzyliśmy. Mieliście rację. Z drugiej strony my mówiliśmy: uważajcie na Stany Zjednoczone, a wy nam nie wierzyliście. I też mieliśmy rację. Więc dzisiaj jesteśmy zjednoczeni przynajmniej w uznaniu naszych błędów. I mamy wspólne zadanie: powstrzymać zarówno Putina, jak i Donalda Trumpa.

Donald Trump kilka dni temu wysłał do swoich współpracowników memorandum, w którym informuje ich o planach niemal „nalotu dywanowego” na chińską gospodarkę. Czy pana zdaniem jej poważne osłabienie leży w interesie światowej gospodarki?

Jeśli chodzi o Chiny, zawsze trzeba patrzeć na dynamikę gospodarki, w przeciwnym razie wszyscy są pod wrażeniem jej rozmiarów. Obecnie ta dynamika nie jest już tak silna jak kiedyś. Jedno natomiast jest pewne: Chiny potrzebują dostępu do światowych rynków, ponieważ to eksport pozostaje tam siłą napędową i jak dotąd nie udało się zrównoważyć go popytem krajowym i inwestycjami. Dlatego Amerykanie zdecydowali się na izolację Chin, które stają się coraz bardziej niezależne technologicznie i strategicznie, ale mimo to nadal potrzebują rynków światowych.

Otwarte więc pozostaje pytanie, jak Trump będzie próbował postępować z Chinami i czy zrobi to w sposób akceptowalny dla Pekinu. Patrząc na to, jak obecny prezydent USA radzi sobie z Putinem, wydaje się, że będzie się starał komunikować się z Chińczykami w ten sam sposób. Nie jest jasne również, jak długo Trump będzie w stanie destabilizować system i co faktycznie zrobi z tego, co mówi, że zrobi. Widać to chociażby po ogłaszaniu i odwoływaniu ceł na kolejne kraje.

Powiedział pan, że w tej sytuacji Europa powinna być zjednoczona i reagować razem. Jak więc można zareagować?

Europejska organizacja bezpieczeństwa powinna zostać powołana jak najszybciej. Mogłoby to być chociażby europejskie NATO. Może okazać się, że Stany Zjednoczone opuszczą NATO. Bez względu na to, który scenariusz ostatecznie się zmaterializuje, Europa musi utworzyć własną organizację obronną. Nie jakiś tam traktat o bezpieczeństwie, ale prawdziwą organizację, silną militarnie, wspieraną przez przemysł zbrojeniowy UE.

Rozumiem, że w tej europejskiej organizacji obronnej widzi pan także Ukrainę ?

Oczywiście. Bezpieczeństwo Europy i bezpieczeństwo Ukrainy są dziś jednoznaczne. Zwłaszcza gdy widzimy, gdzie Putin jest dzisiaj, i możemy sobie wyobrazić, gdzie może zatrzymać się w przyszłości. Być może to właśnie będzie powodem, dla którego rosyjska umowa z Trumpem może ostatecznie nie dojść do skutku. Trump jest magnatem z rynku nieruchomości i taką ma mentalność. Więc może łatwo handlować wschodnią Ukrainą lub Gazą.

 Ale Putin tak nie działa. Chce mieć wolną rękę, aby zawładnąć Ukrainą. I nie chodzi o terytorium, ale o politykę. Bo Putin nie wyobraża sobie państwa demokratycznego tuż obok swojego imperium. Dlatego bezpieczeństwo Ukrainy jest tożsame z bezpieczeństwem wschodniej części Unii Europejskiej, a zatem i całej UE.

Czy w tej sytuacji bardziej liberalne Niemcy, z bardzo prawdopodobnym liberalnym kanclerzem Friedrichem Merzem, mogą pomóc Europie?

Merz dokładnie to powiedział, gdy stało się jasne, że CDU/CSU wygrały wybory w Niemczech. Podkreślił, że musi zadbać o to, by Europa szybko zorganizowała się w czasie, gdy Ameryka tak bardzo nas zawiodła. Dodał wtedy, że nigdy nie myślał, że będzie musiał to powiedzieć. Myślę, że Merz jest politykiem innego rodzaju niż Angela Merkel czy Olaf Scholz. Długo czekał, ma niewiele do stracenia i prawdopodobnie będzie odważniejszy w swoich działaniach, choć oczywiście zależy to od ostatecznego składu koalicji w Bundestagu.

Od kilku dni Donald Trump grozi nałożeniem ceł na handel z Unią Europejską. Jak pan sądzi, jak powinna zareagować wtedy UE? Czy cła odwetowe to jedyna opcja?

Handel nie jest problemem numer jeden w tej układance. To Ukraina. Numer dwa: technologie. Numer trzy: regulacje finansowe. Numer cztery: kryptowaluty. I wreszcie cła, które tak naprawdę nie są kwestią życia i śmierci w światowej gospodarce.

Wiem doskonale, że powinienem być ostatnią osobą, która powie, że cła są nieistotne, bo nie są. Ale na liście priorytetów, które wzmocnią Unię Europejską, jest dzisiaj przede wszystkim bezpieczeństwo, zaczynając od wydatków na obronę i ustalenia kalendarza wspólnych działań, w które muszą być zaangażowani również Brytyjczycy. Cytując Jacques’a Delorsa: najpierw określ cel, potem trajektorię, a następnie stwórz odpowiednie instytucje, które będą go realizować.

 Jeśli chodzi o handel, mamy dwa narzędzia: negocjacje i odwet. Tylko w ten sposób, dzięki rozmiarowi naszego rynku, będziemy tak silni, jak Stany Zjednoczone są dzisiaj.

Więc jeśli negocjacje są potrzebne, aby „udobruchać bestię”, świetnie. Ale ostateczne porozumienie musi być dla nas korzystne. Może będziemy musieli kupić więcej soi ze Stanów Zjednoczonych, trochę więcej LNG, a może nawet trzeba będzie obniżyć cła na samochody. Bo Donald Trump nie rozumie, dlaczego w Nowym Jorku jest tak wiele mercedesów, a w Berlinie tak mało chevroletów. Więc jest pewne pole do negocjacji.

Ale jeśli to nie wystarczy Trumpowi i zdecyduje się na „celny strzał”, Europa również powinna odpowiedzieć takim samym strzałem. A w tym przypadku mamy naprawdę cały arsenał środków.

Jaka zatem powinna być polityka handlowa Europy wobec Chin? Też negocjacje i strzał?

Sprawa Chin jest inna. W tym przypadku potrzebujemy własnego sposobu działania. Tylko wtedy zyskamy respekt Chińczyków i będziemy traktowani jako coś więcej niż tylko amerykański sojusznik. Oczywiście istnieje problem nadmiernego importu mocno dotowanych chińskich samochodów elektrycznych, ale to jest tylko element większej układanki. Musimy znaleźć obszary, w których możemy dobrze współpracować z Chińczykami, takie jak chociażby ochrona środowiska lub nauka.

Nikt nie zna Światowej Organizacji Handlu i jej kompetencji lepiej niż pan. Czy ma ona jakiekolwiek narzędzia, aby w takim rozgardiaszu cokolwiek mogła zrobić?

WTO musi nauczyć się żyć bez Amerykanów. Stany Zjednoczone odpowiadają za 15 proc. światowego importu, pozostałe 85 proc. powinno więc jasno dać do zrozumienia, że zamierza dotrzymać zobowiązań wobec WTO i skorzystać z prawa do odwetu wobec USA, jeśli sytuacja tego wymaga. I wspólnie zdecydować, że nie pozwolimy Amerykanom „zatruć” globalnego systemu handlowego. Innymi słowy, stworzyć rodzaj strefy buforowej przeciwko USA, które de facto są już poza WTO. Teoretycznie nadal są w organizacji i nie sądzę, żeby się z niej wycofali, ponieważ byłoby to dla nich zbyt ryzykowne, na przykład z powodu umowy o ochronie własności intelektualnej, z której w pełni korzystają.

Czy więc gospodarka światowa naprawdę może funkcjonować bez USA?

Musimy stworzyć dobrze działający system z tymi, którzy go akceptują. Pozostaje pytanie, czy świat jest gotowy stawić czoła wyzwaniom, takim jak handel i ochrona środowiska, czy cyfryzacja, które pozostaną problemem. Ale tak. Musimy być wystarczająco odważni, aby wyobrazić sobie WTO bez USA.

Jaki byłby wpływ takiego rozwoju sytuacji na kondycję gospodarki światowej?

Jeśli Donald Trump naprawdę zrobi wszystko, co obiecał w kwestii ceł, 60 proc. na Chiny, 25 proc. na Kanadę, Meksyk i Unię Europejską, a także cła odwetowe wobec wszystkich innych tych krajów, szybko zauważy, że inflacja w USA wzrosła, a następnie wzrosły stopy procentowe. To będzie bardzo zła wiadomość dla USA na początek, dla gospodarki światowej, zwłaszcza dla wielu krajów rozwijających się, które są zadłużone w dolarach. Będzie to więc złe dla świata, złe dla USA, a najgorsze dla najsłabszych gospodarek świata.

Czy dopuszcza pan jednak taką możliwość, że Donald Trump postanowił najpierw narobić bałaganu, a w pewnym momencie po prostu powiedzieć: OK, teraz będziemy handlować w normalnych warunkach?

Wszystko zależy od cierpliwości Wall Street, katedry kapitalizmu. Musimy również pamiętać, że – czy nam się to podoba, czy nie – działamy w systemie kapitalistycznym. To Wall Street musi zdecydować, w którym momencie powiedzieć Trumpowi dość. Więc jedyną nadzieją jest to, że Trump uderzy w kapitalizm na tyle mocno, że system zareaguje.

Jaki będzie pierwszy sygnał dla Wall Street, że nadszedł czas na reakcję?

W tej chwili inflacja w USA wcale nie jest niska. A jeszcze bardziej wzrośnie z powodu wyższych ceł i deportacji pracujących imigrantów. Zwłaszcza że gospodarka USA praktycznie wyczerpała cały swój potencjał wzrostu.

Czy w tym najgorszym scenariuszu jest miejsce na optymizm?

Jedynym powodem do optymizmu jest to, że w końcu wrócimy do realiów i wyjdziemy z tego scenariusza, który do niedawna wydawał się fikcją. Niestety jednak, skoro są ludzie, którzy głosowali na Trumpa, to pozostaną w tej fikcji. „Karmił” ich sygnałami, w które chcieli wierzyć. I, szczerze mówiąc, jest w tym politycznym geniuszem.

CV

Pascal Lamy

Pascal Lamy jest Francuzem, ma 77 lat. Z wykształcenia jest prawnikiem, absolwentem paryskiej Sorbony oraz École des Hautes Études Commerciales (HEC), Institut d’Études Politiques (IEP) i École Nationale d’Administration (ENA). W 1981 r. został doradcą Jacque’a Delorsa, ministra gospodarki i finansów. Od 1985 do 1994 r. kierował gabinetem politycznym Delorsa, wówczas przewodniczącego Komisji Europejskiej. Stamtąd przeszedł do Credit Lyonnais, gdzie został dyrektorem generalnym. W latach 1999–2004 był unijnym komisarzem ds. handlu. W 2005 r. został dyrektorem generalnym Światowej Organizacji Handlu, którą kierował do 2013 r. Obecnie szef Instytutu Jaques’a Delorsa.

Czy można powiedzieć, że mamy dzisiaj już pełnoskalową wojnę handlową?

Odpowiedź brzmi: tak. Patrząc wstecz na moje 40-letnie doświadczenie w handlu światowym, nigdy nie byliśmy w podobnym bałaganie. Dzisiaj stało się to faktem i to w wielu obszarach. Po drugiej wojnie światowej zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby chronić świat przed takimi podziałami. Dzisiaj większość osiągnięć wszystkich tych lat jest zagrożona i niepewna. A może nawet całkowicie zniszczona.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Trudna droga do ponownego uzbrojenia europejskich armii
Gospodarka
Duże banki amerykańskie ostrzegają przed recesją
Gospodarka
Londyn dał Ukrainie 752 mln funtów z rosyjskich aktywów. I na tym nie koniec
Gospodarka
Islandia jednak chce do UE. Strach motywuje bardziej niż szansa na zamożność
Materiał Promocyjny
Sześćdziesiąt lat silników zaburtowych Suzuki
Gospodarka
Putin nakazuje policji zająć się gospodarką. Grabież prywatnego majątku przyśpieszy