Po bardzo udanej środowej sesji w Stanach Zjednoczonych, na koniec której S&P500 zyskał ponad 4,2 proc., oraz zwyżek indeksów azjatyckich, również europejscy inwestorzy z rana byli skłonni do zakupów akcji. WIG20 zaraz po starcie dotarł w okolice 1893 pkt, co oznaczało wzrost o 1,48 proc. Indeks polskich dużych spółek z tym wynikiem plasował się w europejskiej czołówce, choć zdecydowana większość indeksów akcji Starego Kontynentu również świeciła na zielono. Ochoty do zakupów w Europie wystarczyło jednak tylko na start. Wiele bowiem wskazywało, że w USA handel może zacząć się od silnych spadków, co sugerowały notowania kontraktów na S&P500. Europejskie indeksy już około godziny 10 świeciły na czerwono. Wystarczyły dwie godziny, by 1,5-proc. zwyżka WIG20 zamieniła się 1,5-proc. spadek. Podobnie zachował się niemiecki DAX. Po tak dynamicznych zniżkach europejskie akcje przez kolejne godziny utrzymywały się już na podobnych poziomach, natomiast przewaga niedźwiedzi trwała już do końca sesji. WIG20 po południu oscylował w wąskim kilkunastopunktowym zakresie. Sprzedający postawili kropkę nad i na zamknięciu, wyznaczając jednocześnie czwartkowe minimum na poziomie niecałych 1823 pkt. Oznaczało to spadek o 2,05 proc., czyli zejście poniżej wtorkowego otwarcia. Wówczas powstała luka cenowa, która teraz wciąż stanowi wsparcie dla kupujących.