Po tym, jak w poniedziałek w końcówce dnia WIG20 odrobił większość strat z pierwszej części sesja, a solidne wzrosty zanotowały także amerykańskie indeksy, wydawało się, że wtorkowa sesja może przynieść zwyżki również na GPW. Niestety kolor zielony mocno świecił w Warszawie jedynie na początku notowań. Później popyt toczył zawziętą walkę z podażą.
Na dzień dobry WIG20 znalazł się ponad 0,6 proc. na plusie i wydawało się, że faktycznie będzie realizowany scenariusz wzrostowy. Optymizm okazał się jednak bardzo ulotny. Po godzinie handlu po zwyżkach praktycznie nie było śladu. Byki przyjęły bierną postawę, co zostało skrzętnie wykorzystane przez podaż, która sprowadziła indeks WIG20 pod kreskę. W pewnym momencie tracił on nawet ponad 0,5 proc. i wydawało się, że lada moment przełamie poziom 2200 pkt. Tak jednak się nie stało. Byki zmobilizowały się do działania. Początkowo stać ich było na ograniczenie skali przeceny. Później jednak pojawiły się nieśmiałe próby wyjścia na plus.