Pierwsze minuty czwartkowej sesji były dość obiecujące. WIG20 zyskiwał na otwarciu nawet ponad 20 pkt, a w górę wystrzeliła ponownie Jastrzębska Spółka Węglowa. Kontrolę nad handlem szybko przejęli jednak sprzedający. W efekcie WIG20 jeszcze w pierwszej godzinie handlu runął w okolice 2010 pkt. Kolejne godziny czwartkowej sesji upływały pod znakiem stopniowego odrabiania strat.
Na około dwie godziny przed końcem handlu WIG20 zdołał na moment zaświecić na zielono, jednak końcówka sesji należała do niedźwiedzi. Indeks dużych spółek finiszował na dziennych minimach, tracąc 1,68 proc. Słabszą końcówkę handlu można powiązać ze zniżkami na Wall Street w pierwszych godzinach czwartkowej sesji za oceanem. Ogółem jednak nastroje na innych rynkach w Europie były raczej słabe, a na lidera wyrósł węgierski BUX, który kontynuował odreagowanie po tym, jak przez kilka poprzednich dni najczęściej zamykał tabelę indeksów na Starym Kontynencie.